Moja bezdomność

Drodzy internauci tutaj opisałem przebieg mojego dotychczasowego życia jako człowieka, który przez pewien tragiczny zbieg wydarzeń doprowadził mnie do bezdomności oraz utraty wszystkiego, co cenne do normalnego oraz prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie oraz nie znalezienia się nigdy więcej na jego marginesie. Samotność na bezdomności jest chyba jedną z wielu najgorszych rzeczy, jaka dotyka tej sfery a na bezdomności zawsze istnieje siądźcie, więc wygodnie przed ekranami swoich komputerów i postarajcie się zrozumieć moje życie. Być może nie było takie jak powinno ale nikt z nas nie cofnie już swoich błędów! Moją Historię chciałbym Dedykować moim przed wcześnie zmarłym Rodzicom Wiesławowi Kierzeniewskiemu 1950-2012 Bożenie Kierzniewskiej 1947-2014 którzy byli dla mnie najważniejsi, choć nie mogli ofiarować mi życia w dostatku, o którym zawsze marzyłem.
PODZIĘKOWANIA!!! Hospicjum Matki Miłosierdzia Bożego w Wołominie za opiekę nad moją Matką do samego końca, a także Psychologom za wsparcie psychiczne. Hotel LIVIA w Wołominie za pomoc w czasie przebywania mojej mamy w Hospicjum a także po jej śmierci. Kierowniczce za pomoc finansową oraz przedłużenie terminu pobytu. Pewnemu Andrzejowi, którego poznałem przed wejściem do Hospicjum, za pomoc finansową i dobre słowa. Hostel ADVENTURA na Saskiej Kępie pewnej pięknej właścicielce za obniżenie kosztów pobytu za nocleg. Pracownikom Socjalnym z ośrodka MONAR-MARKOT na Marywilskiej 44a Mgr. Władysław Borucki Psycholog Mgr. Iwona Zimecka za wszystko, co dla mnie zrobiła czułość i ciepłe słowa. Pracownikom Socjalnym z Ośrodka „PRZYSTAŃ” Wolska 172 oraz Psycholog Mgr. Marlena Ferenc-Chomik jedyna kobieta, która się o mnie martwiła i pamiętała o życzeniach Świątecznych i Noworocznych. Pisarce - Dziennikarce-Blogerce TV publicznej Pani Małgorzacie Piekarskiej za próbę pomocy powrotu do Ośrodka Monaru, kiedy znalazłem się na ulicy. Stowarzyszeniu” Otwarte Drzwi” Targowa 82 za półroczny pobyt oraz Pani Mgr. Aleksandrze Kupczyk, za która tęsknie, choć czasem mnie nie rozumiała Prezesowej Stowarzyszenia „Otwarte Drzwi” Pani Prof. Annie Machalicy-Pułtorak. Sąsiadce z bloku, w którym mieszkałem Pani Wandzi za przechowywanie prywatnych rzeczy po eksmisji z mieszkania. Sąsiadom z mojego bloku i znajomym rodziców Wiesława i Kazimierz Rola za pomoc finansową. Znajomym mamy i moim kolegom z czasów szkolnych „Krystynie, Markowi, Piotrowi, Agnieszce Wyszomirskim za pomoc finansową. Koledze z bloku obok i z tej samej szkoły Pawłowi Chrobakowi za pomoc finansową. Znajomej mamy P. Bożenie T. córce i synowi za pobyt i przechowywanie prywatnych rzeczy przez długi okres czasu. Pracownikowi Socjalnemu M. O. P. S na Pradze Pani Agnieszce Asztel za pomoc w znalezieniu Schroniska „BETANIA” na Łopuszańskiej 17. Podziękowania dla „IKEA” w Markach za gratisową kawę przez cały Rok.
POZDROWIENIA!!! Roman Kostrzewski i Kat Tomasz Olejnik (olej) Proletariat Kostek Yoriadis i Human „Wasza muzyka była ze mną przez okres młodości i dorastania” Przed rozpoczęciem opisywania mojej historii chciałbym ją po części dedykować osobom uzależnionym tak jak ja przed laty od Pornografii oraz muzyki Satanistycznej w okresie młodości i dorastania. Jako młody chłopak kochałem te rzeczy dziś jestem wypalony, samotny i znudzony dzisiejszymi czasami. Pamiętajcie i przyjmijcie moją radę Pornografia nie jest dobrem? Choć na początku też tak mi się wydawało tylko aktorzy o mocnej konstrukcji psychicznej dożywają późnej starości żyjąc w szczęściu i luksusie po za tym tylko porządna i kochająca kobieta może uwolnić was od tego nałogu, jeśli czujecie, że to wam nie służy a mimo wszystko musicie oglądać takie filmy. 


Nazywam się Robert-Sebastian Kierzniewski urodziłem się w Warszawie w dzielnicy Mokotów na ul. Madalińskiego zimą pierwszego lutego 1977 roku, jako jedynak w biednej katolickiej rodzinie robotniczej. Mój ojciec urodzony 10 marca 1950 roku w Warszawie wychował się i mieszkał przez wiele lat na Grochowie. Po ukończeniu szkoły podstawowej nie kontynuował nauki wybrał zawód kierowcy i znakomicie się w nim sprawdzał. Kochał to, co robił zawsze twierdził, że człowiek powinien robić to, z czym czuje się najlepiej, i do czego ma odpowiednie predyspozycje. Wierzył w przeznaczenie i co komu pisane w życiu. Czasami kłóciliśmy się z tego powodu, nie byłem przekonany do jego zdania, nie dawałem wiary w przeznaczenie. Nie miał wygórowanych ambicji zawsze skromny nie lubił zadufanych ludzi. Pracował w wielu zakładach, jako kierowca oraz w kilku firmach ochroniarskich. Był średnim trochę oschłym ojcem, niestety z problemem alkoholowym, co psuło nasze relacje, ale łączyła nas wspaniała pasja do kina akcji, co w dużej mierze przyćmiewało tamte problemy. Po prostu skupialiśmy się na tym, co nas łączyło, broń Boże nie pochodziłem z marginesu. Moja matka była zrozpaczona, że pił niestety ten nałóg jest bardzo ciężki do zwalczenia. Z tego, co wiem nie zaznał matczynej miłości i nie potrafił przelać ojcowskich uczuć na mnie, w przeciwieństwie do mojej matki. Może miał słabą psychikę i dlatego często uciekał w alkohol, ciężko jest mi to zweryfikować teraz po latach. Był skrytym człowiekiem i nie potrafił na trzeźwo mówić o tym, co go boli. Sam pochodził z ubogiej rodziny gdzie miał jeszcze trójkę rodzeństwa i pod względem finansowym było im dosyć ciężko. Mój dziadek pracował, jako kierowca autobusu w „MZK” babcia matka ojca musiała zająć się wychowaniem trójki młodszego rodzeństwa, a oczkiem w głowie jego matki była najmłodsza siostra Barbara, dla reszty dzieci po prostu nie starczało już tyle czasu na ofiarowanie miłości i rodzinnego ciepła, co mogło odbić się na nim po latach sam opowiadał, że choć miał normalną rodzinę to wychowała go ulica. Wychodził rano z domu po śniadaniu do kolegów, a wracał dopiero wieczorem. Był moim przeciwieństwem, na szczęście miał ostrego dziadka, który wpoił mu zasady i maniery dobrego wychowania. Kochał także swoją babcię, po części go wychowali, aby nie zszedł na złą drogę, choć za młodu był podobno niezłym rozrabiaką. Na szczęście wydoroślał i spoważniał stał się domatorem, nie często mówił o przeszłości, może żałował swoich błędów. W dojrzałym wieku raczej zakrywał tatuaże dawnych czasach były źle widziane kojarzyły się głównie z zakładem karnym. W każdym razie spłacił swoje grzechy, pozostał jednak problem z alkoholem. Kiedy byłem mały zdołał poświęcać mi trochę czasu, może nawet więcej niż pamiętam, chodziliśmy razem po muzeach, kinach jeździliśmy też na Stare Miasto w Warszawie było bardzo fajnie. Kiedy był trzeźwy potrafiłem się z nim dogadać, choć sporo nas dzieliło, jeśli chodzi o poglądy i wyrażanie swojego zdania ja nie byłem za bardzo wierzący nie przepadałem za kościołem ani nie uczęszczałem na religię, miałem problemy z Bogiem, choć jako mały chłopiec trochę się modliłem z mamą. Jednak później wolałem żyć swoją wolnością, nie lubiłem chodzić w miejsca, w których się złe czułem. Kościół to coś, co po prostu nie było dla mnie i kojarzyło mi się ze śmiercią. Kiedy ukończyłem 12-naście może 13-naście lat moje relacje z ojcem ochłodziły się trochę, może w dużej mierze z powodu jego nałogu. Nie lubiłem, kiedy pił alkohol zawsze albo prawie zawsze szkodzi zachowaniu. Mimo wszystko wciąż oglądaliśmy razem filmy przez następne wiele lat, ale po za domem nie spędzaliśmy już czasu razem, byłem w końcu już dorastającym młodzieńcem. Jako młody chłopak inaczej to odczuwałem?
Może liczyłem, że się zmieni w kwestii nałogu, ale już, jako nastolatek zrozumiałem, że nie będzie to takie proste. Ojciec nigdy nie uwolnił się od nałogu, choć był wspaniały czas, kiedy nie pił przez prawie cały rok. Taki czas dla człowieka uzależnionego jest jak wieczność. Było to na przełomie 1995/96 roku pozwolił się wtedy zaszyć, bo już sam nie dawał sobie rady z samym sobą. Podjął w ten czas nową pracę ja i moja matka odetchnęliśmy z ulgą wszystko zmierzało ku dobremu. Czas jego abstynencji był najszczęśliwszy dla nas obojga to było całkiem inne życie. Po mniej więcej roku niestety wrócił do nałogu, choć nie w takim stopniu jak wcześniej, ale jednak nie udało mu się pokonać choroby, jaką jest alkoholizm, doprowadzający do agresji i kłótni, które były częste w moim rodzinnym domu. Nie mogę jednak do końca źle go wspominać, miał także dobre cechy i wartości, które tkwią w większości z nas. Na swój sposób był dobrym człowiekiem i wspaniałym kompanem do spędzania czasu przed telewizorem. Nigdy mocno mnie nie bił, po za jakimiś klapsami w dzieciństwie może z raz czy dwa dostałem mocniejsze baty, choć nie pamiętam. Miał dużo racji w wielu aspektach, z którymi kiedyś się nie zgadzałem oraz twarde zdanie, którego nie zmieniał pod wpływem innych ludzi próbujących narzucać swoje. Starał się nie utrzymywać kontaktów z osobami, których nie lubił. Moja matka urodziła się 23 Maja 1947 roku także pochodziła z ubogiej rodziny, po ukończeniu szkoły handlowej(zawodowej) podjęła pracę w sklepie, a przez pewien okres czasu była także jego kierowniczką podobnie jak ojciec lubiła swój zawód. Pracowała również w Biurze podróży „ORBIS’, ‘kiedy byłem mały nie za bardzo miał, kto ze mną zostawać w domu, instytucja babci w mojej rodzinie nie zbyt dobrze funkcjonowała, a o przedszkolu nie było nawet mowy. Nie znosiłem rozstawać się z matką, praca w biurze podróży była na tyle dobra, że mogłem jeździć do niej razem z nią na godziny popołudniowe, chodziłem jak to dziecko i zwiedzałem pokoje biurowe a ona w tym czasie sprzątała. To było mniej więcej w okresie lat 1986/88 Byliśmy bardzo związani pod względem emocjonalnym od okresu dzieciństwa praktycznie aż do jej śmierci. Przez całe życie była dla mnie wyrozumiała, uczuciowa i kochająca. Choć nie do końca popierała moje zdanie, co do chirurgii plastycznej. Uważała, że nie potrzebuje się zmieniać, mimo że wiele lat temu bardzo tego chciałem. Kochała ludzi, była bardzo dobrym i uczynnym człowiekiem, jak każdy z nas miała swoje wady, ale jej pracowitość była nie do podważenia. Dała mi najwspanialsze lata okresu mojego dzieciństwa, choć byliśmy mniej niż przeciętną rodziną pod względem finansowym. Na wyżywienie środków nie brakowało, ale nie sądzę abyśmy mogli nawet na początku lat 90-tych zaliczyć się do klasy średniej. Nawet takie rzeczy jak pierwszy zakupiony sprzęt „RTV' 'w tym kolorowy telewizor oraz magnetowid rodzice kupili dopiero w 1991roku, co nie było jakimś ewenementem ani wyznacznikiem wielkiego luksusu, choć jeszcze nie wszyscy Polacy, co do jednego obywatela miało w naszym kraju taki sprzęt. Mimo wszystko w Polsce był to pewnego rodzaju luksus szczególnie młodzież moich czasów chwaliła się przed kolegami takim rzeczami przechwalając się, kto ma lepszy a firmy SONY, PANASONIC, SHARP święciły triumfy. Rodzice kupili ten sprzęt za ciężko zapracowane pieniądze, ale na SONY nie było nas wtedy stać była w tamtych czasach mało znana firma FUNAI dzisiaj Polacy już ją kojarzą i właśnie tej firmy miałem TV+MAGNETOWID cieszyłem się wtedy jak dziecko a najfajniej chyba się oglądało fikoły (filmy XXX), Co
Weekend człowiek oglądał po 7, 8 filmów oczywiście na kasetach VHS no i CHUCK NORRIS był na czasie Niestety takie zabawki jak klocki LEGO nie mówiąc już o komputerze takich firm jak AMIGA 1000, COMMODORE 64 czy też ATARI były po za moim zasięgiem dzisiejsza młodzież ma wszystko? no może prawie wszystko? W mojej klasie było dwóch dosyć dobrze sytuowanych braci bliźniaków, odróżniali się od innych nawet ubraniem. Dosłownie wszystko mieli gatunkowo lepsze a w moich czasach było to dobrze widać piórniki dwustronne na suwak lepsze długopisy flamastry, zegarki z kalkulatorem można by tu jeszcze dużo wymieniać. Wtedy samochód marki AUDI 80 to było dobrej klasy auto i takie wtedy posiadali ich rodzice. Tak naprawdę to nie byli żadnymi bogaczami mieszkali tak jak ja w gierkowskim bloku, ale ze względu na czasy 1989/90 to robiło wrażenie. My auta nie mieliśmy! Jeśli chodzi o spędzanie wakacji siedziałem całe w domu, co rok zresztą, nawet nie byliśmy razem nad morzem. Kiedy miałem poniżej 14-nastu lat jeździliśmy tylko do mojej babci ze strony mojej mamy. Mieszkała w Świdrach Wielkich niedaleko Otwocka to była dla mnie odskocznia od Miasta i gierkowskich bloków z wielkiej płyty. Można tam było się pochlapać w płytkiej wodzie, latem było ogólnie miło trochę lasu zieleni, podobno była tam kiedyś plaża naturystów? Osobiście nie widziałem. O wyjazdach za granicę nie było nawet mowy to była dla mnie tylko sfera moich marzeń. Właściwie to zawsze byłem domatorem i trzymałam się spódnicy mamy? Dosyć często brakowało na coś pieniędzy, choć oboje rodziców pracowało dosyć ciężko. Na emeryturze moja matka odkryła przez przypadek swój talent oraz pasję, jaką stały się kwiaty, robiła z nich różne rzeczy między innymi stroiki. Chciała nawet iść na kurs florystyczny jednak koszt był zbyt duży, a do pracy w kwiaciarni raczej niezbędny. Niestety także już jej wiek nie sprzyjał w znalezieniu pracy, dzisiejsi pracodawcy szukają przeważnie młodych pięknych kobiet w każdym zawodzie. Prawie do końca życia pracowała na naszym osiedlowym bazarku, nie spełniając do końca swojego marzenia. Lata 90-śiąte były idealne na rozkręcenie interesu i dorobienie się sporych pieniędzy, niestety nie miała własnego kapitału ani odpowiednich przyjaciół, którzy mogliby jej pomóc w osiągnięciu tego właśnie celu. Chociaż nigdy nie była materialistką to w tamtych czasach były możliwości rozwoju, jeśli były na to odpowiednie środki finansowe.
MOJE CZASY MŁODOŚCI (cudowne lata) ·Moje dzieciństwo i bycie nastolatkiem przypadło na przełom lat 80 i 90 To jeszcze czasy Rocka i Heavy Metalu a także filmów akcji oraz Porno. Lubiłem tamten klimat i moje włosy do połowy pleców, choć chciałem mieć wtedy do pasa jak niektórzy wykonawcy, których wtedy słuchałem. Liczyła się długość każdy słuchacz pragnął mieć jak najdłuższe pióra. Nie wszyscy jednak mieli uwarunkowania genetyczne do gęstych włosów, to, że udało mi się je w ogóle zapuścić było dla mnie szczęściem. W moich czasach każdy prawdziwy szanujący się słuchacz tego gatunku muzyki, miał jak by obowiązek mieć długie włosy. To był rodzaj hołdu i szacunku wobec zespołów, których się słuchało. Chcieliśmy być tacy jak oni, tworząc muzykę, którą lubiliśmy, niestety nie każdy człowiek został obdarzony takim darem, jakim jest głos, który daje możliwość tworzenia tego, co pasjonuje Jednak słuchanie metalu zawdzięczam przez przypadek mojemu ciotecznemu bratu ze strony mojej mamy. Kiedy to zmarła moja babcia spotkaliśmy się na pogrzebie było to mniej więcej w 1991/92 roku miałem wtedy 14-naście lat, i zobaczyłem jak mój brat wyglądał. Był starszy o 4 lata nie często się widywaliśmy z powodu nieporozumień rodzinnych. Miał wtedy średniej długości ciemne włosy mniej więcej za ramiona, do tego obcisłe spodnie potocznie zwane (gumkami) właściwie to ja tak je nazywałem z powodu swojej struktury w latach 80-śiątych muzycy Rockowi i Heavy nosili właśnie takie spodnie między innymi zespół Metallica (Jason News Ted) Polski zespół „Dragon” oraz „Lewiatan” i zresztą jeszcze wiele innych grup Death Metalowych. W dzisiejszych czasach pełno dziewczyn chodzi właśnie w takich spodniach chyba chcą, aby patrzeć na ich piękne uda lubią się obciskać. Jego kurtkę o ile dobrze pamiętam zdobiły naszywki zespołów, były wtedy na czasie na niektórych z nich widniały takie grupy jak Metallica, Iron Maiden, Megadeth nic mi te nazwy w tamtym czasie nie mówiły, nie miałem jeszcze o tym większego pojęcia. Ale już w tym wszystkim coś mi się spodobało, wygląd brata jakoś mi zaimponował Chyba zobaczyłem w nim twardziela, który słucha ostrej muzyki. Po pogrzebie naszej babci zaczął handlować kasetami magnetofonowymi, nie miał wtedy zajęcia a uczyć nie za bardzo mu się chciało wolał pracować. Na początku lat 90-śiątych w Polsce kasety były jeszcze bardzo chodliwe, nie każdy miał odtwarzacz płyt kompaktowych były jeszcze dosyć drogie, kasety miały tą zaletę, że właściwie każdy mógł sobie na nie pozwolić w dosyć dużej ilości. Ceny nie były wygórowane, tym bardziej, że to były dobre czasy piractwa, większość kaset nie była jeszcze fabrycznie ofoliowana, chyba, że dotyczyło to kaset licencyjnych. Te drugie z serii (METAL MIND PRODUCTION) były droższe, ale i jakość dużo lepsza, dodatkową atrakcją była kilkuczęściowa okładka ze zdjęciami zespołu oraz tekstami piosenek. Można było ryzykować kupując w ciemno jakiś zespół, którego się nie znało, jeśli utwory się nie podobały nie była to wielka strata pieniędzy, a pirackie kasety można było wymienić, jeśli sprzedawca się zgodził. Któregoś dnia nawet chyba po powrocie ze szkoły wstąpiłem do brata do pawilonu gdzie handlował, do domu miałem dosłownie parę metrów, to były czasy osiedlowych bazarków, łóżek polowych i bud metalowych zwanych potocznie „Szczękami”. Żeby nie skłamać zobaczyłem chyba „Walkmana” brata założyłem na głowę słuchawki i usłyszałem Polski zespół Punkowy o nazwie „PROLETARYAT” Kawałek utworu Chlajmy to była pierwsza płyta tego zespołu, tytuł płyty był taki sam jak nazwa zespołu. Okładka była w niebieskim odcieniu, na którym widniał zespół. Na początku nie za bardzo mi się spodobało, nie byłem przekonany do takiego gatunku, w tamtym czasie mało słuchałem muzyki, trochę Popu, Rapu, Italo Disco nie miałem zresztą konkretnego sprzętu oprócz Jamnika firmy INTERNATIONAL (dziadostwo, które odtwarzało muzykę z szumami) oraz ukochanego „Walkmana” firmy Sony. To były czasy wykonawców jak PAULA ABDUL, cycata SAMANTHA FOX, SABRINA, SANDRA, MODERN TALKING oraz wielu muzyków z zachodu. Lekka muzyka wpadająca w ucho podobnie jak Polskie „Disco Polo”, którego czasy wtedy się zaczęły. Drugi utwór o takiej samej nazwie jak zespół o dziwo wpadł mi w ucho, natomiast trzeci o tytule „Zostanę Żołnierzem” był dosyć ostry jak dla mnie na tamten czas, ale przełknąłem go złapałem ten rytm tą szybkość brzmienia i spodobało mi się na dobre. Brat chyba mi nie wierzył, trochę śmiał się wtedy, że słucham jakiegoś tam „POPU czy ITALO DISCO” i tak wszystko się zaczęło! Wkrótce skończył z handlem i wyjechał do domu, a ja stałem się zupełnie innym człowiekiem, spotkanie z nim zmieniło moje życie oraz nastawienie do muzyki, której nie znałem. Powoli zacząłem się inaczej ubierać i oczywiście zapuszczać włosy. Mojemu ojcu nie za bardzo to się podobało, nie lubił Rocka ani tym bardziej Heavy Metalu, wtedy go nie rozumiałem dziś wiem, że każdy ma prawo do wyboru gatunku, jaki lubi. Nie wierzył, że zapuszczę włosy, ja jednak byłem w tej kwestii bardzo uparty i udało się, co prawda nie były za bardzo gęste, ale spełniłem obowiązek słuchacza. Moja matka była dużo bardziej tolerancyjna akceptowała moją przemianę i ubieranie się na czarno, a obcisłe spodnie tylko podkreślały mój zgrabny tyłek. Do tego wszystkiego czarny T-shirt z nadrukiem danej grupy np. ” OBITUARY” oraz białe wysokie buty z dużymi językami dopełniały reszty(wtedy były modne u metalowców) Po niedługim czasie pojechałem do sklepu i kupiłem sobie pierwszą kasetę „PROLETARYATU”. Miałem wtedy 14/15 lat i byłem dumny, że nie słucham już takich gatunków jak „DISCO, POP, RAP, czy choćby nasze Polskie Disco Polo, które zaczynało święcić swoje triumfy w tamtych czasach. Na początku lat 90-śiątych to był obciach niektórzy wstydzili się przyznać, że tego słuchają, dzisiaj po latach uważam, że to niezła muzyka, u której nastąpiła duża przemiana. Teledyski są na wysokim poziomie nie mówiąc już o pięknych kobietach. Druga płyta zespołu „PROLETARIAT” tak zwana czerwona z powodu tła okładki oraz widniejącego na niej zdjęcia ludu pracującego, spodobała mi się jeszcze bardziej. Był na niej utwór „Pokój z kulą w głowie”, który od razu przykuł moją uwagę ta płyta była inna od pierwszej może lepsza, choć to zależy od własnych upodobań każdego słuchacza. Trzecia płyta „Czarne Szeregi” dawała dosyć ostre Rockowe brzmienie oraz niezłego kopa fanom tej grupy. Została wydana w 1993 roku miałem wtedy 16-naście lat i byłem zadowolony. Punkowa muzyka była nie dla mnie cieszyłem się, że chłopcy się zmienili, wyszło im to na dobre. Pamiętam głębokie brzmienie tamtej płyty oraz głos Tomasza Olejnika, miał już wtedy dosyć długie blond włosy i był potężnej postury. Oczywiście później dokupiłem czwartą kasetę o tytule po prostu „Cztery” z 1994 roku. To było chyba najbardziej dojrzałe dzieło tego zespołu, w każdym razie do tego czasu ich słuchałem. Wtedy spodobał mi się utwór „Przemijanie” to o Miłości oraz nieubłagalnym przemijaniu czasu. Jednak dopiero „Metallica” była zespołem, który rzucił mnie na kolana i zapoczątkował moją dalszą drogę słuchacza. Był 1991/92 rok spotkałem wtedy kolegę z mojego bloku, mieszkał na sąsiedniej klatce miał przy sobie kasetę zespołu to był chyba album „Garage Days” zdziwiło mnie to, bo właściwie słuchał całkiem innej muzyki, puścił mi to wtedy na swoim „Walkmanie” Od razu poczułem tą moc chyba nawet pomyślałem, że jednak dam radę słuchać tego gatunku, po za tym słuchałem już Proletariatu to była rozgrzewka dla mnie przed przyjęciem ostrzejszej muzyki. Potem przyszła pora na kolejne wydania między innymi „KILLEM ALL” dosyć ostra płyta tego zespołu „MASTER OF PUPPETS” bardziej spokojna, choć utwór Battery walił człowiekiem o ścianę. Jednak były też ballady jak Welcome Home (sanitarium) Płyta „RIDE THE LIGHTING” nieco przytłaczała człowieka nie tylko okładką, na której widniało krzesło elektryczne, ale także przygnębiający utwór Fade to Black (wypłowiały od czarnego) to o samobójstwach. W moich czasach sporo młodzieży myślało o śmierci może mniej niż dzisiaj, ale? Ballady Rockowe są bardzo przytłaczające dla osób skłonnych do stanów depresyjnych. Właśnie chyba taki byłem czułem smutek oraz przygnębienie, do dziś nie wiem właściwie, dlaczego tak się działo? Może przez brak dziewcząt w moim życiu, i to w okresie dojrzewania, kiedy potencja u chłopców sięga zenitu. Potem dokupiłem jeszcze podwójny album oczywiście na kasecie „AND JUSTICE FOR ALL” nikomu ze słuchaczy nie trzeba chyba przypominać o utworze „ONE”, który był na tej płycie, jednak w tym gatunku muzyki ciągle było słychać ludzkie cierpienie. Po wydaniu tego albumu przyszła pora na zmiany i coś innego. W Sierpniu lub Wrześniu 1991 roku ukazał się piąty album tego zespołu. Okładka była prawie zupełnie czarna i granie inne, chłopcy jakby dojrzali wydorośleli brzmienie płyty było głębokie lubiłem utwory „SAD BUT TRUE” i oczywiście balladę „THE UNFORGIVEN” można było się rozpłakać. Do tego wszystkiego Czarno-Biały teledysk właściwie to większość piosenek na tej płycie było niezłe. Może z powodu producenta, jakim był Bob Rock? Po prostu zrobił to inaczej, zaraz po Metallice przyszła pora na takie grupy jak „IRON MAIDEN” „MEGADETH” czy DEF LEPPARD W między czasie słuchałem jeszcze trochę Polskiego Punk-Rocka między innymi „DEZERTER” KSU” „ARMIA” Mimo wszystko skupiłem się jednak na Brytyjskim oraz Amerykańskim Rocku i Heavy Metalu. Zespół Def Leppard ich płyta „HYSTERIA” z 1987 roku oraz „PYROMANIA” z 1983 to melodyjne utwory wpadające od razu w ucho. Oczywiście nie wszystkie płyty były takie jak te dwie a właściwie trzy, bo w 1992 roku wydali album „ADRENALIZE” chyba najbardziej ją polubiłem, byłem jeszcze w miarę szczęśliwy i miałem dopiero 15-naście lat po prostu chciało się żyć. Było na niej kilka ballad jak „TONIGHT” „WHITE LIGHTING” czy „HAVE YOU EVER NEEDED SOMEONE SO BAD” można było przy nich płakać i rozmyślać o swoim życiu o błędach, które chciałoby się cofnąć. Jednak muzyka Rockowa i Heavy Metal mi nie wystarczał, szukałem nowych wrażeń zacząłem eksperymentować z muzyką satanistyczną Trash i Death Metalem. Słuchałem takich grup jak „CANNIBAL CORPSE” „NAPALM DEATH” (Mitch Harris miał jedne z najdłuższych włosów) „DEICIDE” „OBITUARY” „MORBID ANGEL” „SAMAEL” „SEPULTURA” „KREATOR” „SLAYER” „ENTOMBED”. To mi imponowało byłem jeszcze nastolatkiem, kręciło mnie to, co złe i mocne może, dlaczego przerzuciłem się na ten gatunek. Dziś sam nie wierzę, że wtedy dawałem rade tego słuchać. Przegapiłem tyle lekkiej fajnej muzyki, szczególnie, jeśli chodzi o ballady Rockowe, melodyjne utwory. Jednak czas szybko płynął na przód niebawem nadeszło lato 1994 roku miałem już 17-naście lat, o ile dobrze pamiętam był wieczór leżałem na swoim łóżku słuchając muzyki. Rodzice oglądali telewizję, a ja przeglądając sławne pismo młodzieżowe „BRAVO” słuchałem na Walkmanie muzyki to był Polski zespół „HUMAN” płyta „EART” 1993 roku kupiłem ich kasetę przez przypadek, bo zobaczyłem ja u kolegi, z którym się przyjaźniłem. Kiedy była przerwa między utworami usłyszałem pukanie do drzwi, i tak po ponad dwóch latach znowu zobaczyłem mojego ciotecznego brata. Rodzice i ja byliśmy zaskoczeni tą wizytą, okazało się, że uciekł z Wojska i nie mógł wrócić do domu tam byłby pod obstrzałem. Nie wyglądał już tak samo jak wcześniej, miał krótko ścięte włosy jednak wciąż było w nim coś z metalowca. Kiedy się z nim przywitałem był zdziwiony, że jak to wtedy ujął rozbrykałem się. Mimo małego mieszkania całe ściany miałem zajęte wiszącymi plakatami zespołów oraz aktorów, a nawet wycinkami z pism to były także czasy, kiedy jeszcze zbierało się puszki po piwie coca-coli czasem nawet trudno dostępne okazy. Miał przenocować jedną noc, ale w końcu został przez okres wakacji. Długo rozmawialiśmy na różne tematy wyciągał mnie na Stare Miasto letnie wieczory są tam piękne, opiłem się z nim trochę piwa, choć nie przepadałem za tym trunkiem. Moi rodzice a szczególnie ojciec nie był zadowolony, że wieczorami wyciąga mnie na miasto. Miałem, co prawda już 17-naście lat, ale wciąż nie byłem pełnoletni. Mojemu bratu nie dawała spokoju jedna rzecz, pomimo że miałem 17-naście lat nie miałem jeszcze żadnych kontaktów seksualnych z dziewczyną. Wtedy mnie to jeszcze nie martwiło, oglądałem filmy Porno i to mi zastępowało dziewczynę. Zaspokajałem się sam po przez onanizm, mimo wszystko brat chciał, aby to się zmieniło dzisiaj po latach żałuję, że nic z tego nie wyszło. Pewnego letniego popołudnia wybraliśmy się na Stare Miasto, w tramwaju byłem już w stresie okazało się, że czekała tam na nas dziewczyna, którą poznał jakiś czas wcześniej. Miała na imię Edyta była średniej urody trochę przy tuszy miała 17-nascie lat tyle, co ja wtedy i nie była już dziewicą. Przywitałem się i usiedliśmy wszyscy na murku niedaleko Kolumny Zygmunta. Mój brat był w przeciwieństwie do mnie bardzo śmiały, ja siedziałem cicho i przysłuchiwałem się ich rozmowie, w pewnym momencie Edyta powiedziała do mojego brata czy on coś w ogóle mówi? Szczerze byłem zestresowany tą całą sytuacją i niespodzianką, na którą nie byłem przygotowany. Brakowało mi śmiałości, dopiero po kilku spotkaniach trochę się rozgadałem, mój brat chciał, aby między nią a mną do czegoś doszło, niestety nie było mi to pisane. Edyta wolała inny typ facetów bardziej szalonych tak jak właśnie mój brat. Z tego, co mówił, podobno tylko się z nią całował w tamtym czasie miał dziewczynę w ciąży, którą dane mi było poznać. Jednak jak się dowiedziałem po latach, ten związek nie przetrwał, owocem tego związku są jego dwie pociechy. Po między Edytą a mną do niczego nie doszło, po wyjeździe brata pod koniec wakacji byłem u niej kilka razy w domu było już chłodno, tak się szczęśliwie złożyło, że mieszkała niedaleko mnie zaledwie kilka bloków dalej jednak nie zaiskrzyło między nami i wciąż pozostałem w stanie nienaruszonym. Tak naprawdę to mimo wszystko jestem wdzięczny bratu za tą letnią przygodę, których praktycznie nie było w moim nudnym życiu poczułem lekki powiew pierwszej młodzieńczej miłości, którą się niestety rozczarowałem, chociaż Edyta nie była do końca dziewczyną w moim typie. Wkrótce nadeszła zima mój brat był już w daleko ode mnie i porządkował swoje życie, jednak dzięki niemu odkryłem na nowo pewien Polski zespół, jakim był oczywiście „Kat” z Romanem Kostrzewskim na czele, i choć już przed przyjazdem brata latem 1994 roku miałem kilka kaset tego zespołu, to szczerze nie zdążyłem ich przesłuchać. Czasami było tak, że kupiłem sobie jakąś kasetę i po prostu nawet jej nie przesłuchałem, Kiedy zobaczył u mnie kasety „Kata” powiedział, że to świetny Polski zespół oczywiście według niego, A więc przesłuchałem wkrótce dokładnie wszystkie ich kasety, które miałem w domu i spodobało mi się na dobre. Roman Kostrzewski niezłe namieszał mi w głowie, nienawiść do Boga zaczynała we mnie narastać coraz bardziej, pamiętam utwór z płyty „ODDECH WYMARŁYCH ŚWIATÓW” nosił tytuł „Głos z ciemności” Wtedy podobał mi się byłem wściekły na Boga za los i nędzne życie w biedzie. Taki był właśnie zespół „Kat” ostro śpiewał o stwórcy. Dzisiaj po latach inaczej na to patrzę, byłem wtedy młody i podatny na różne sugestie, w każdym razie na tym zespole zakończyłem słuchanie ostrej muzyki i zrobiłem sobie wieloletnią przerwę, aby odpocząć. Roman Kostrzewski był postacią, która kreowała pewną nienawiść do Boga, przez teksty, które pisał, kiedy byłem młody jakoś mnie zafascynował winiłem Boga za swój wygląd i strach w kontaktach do płci przeciwnej. Zastanawiałem się, co sprawiło, że jego umysł potrafił tworzyć tak dziwne teksty piosenek czasem trudne do zrozumienia (wyplułem śmierć za czarny tron za jego blask za głosy cienia, za wiedzmy pij za wiedzmy pijące krew za Heavy Metal) tak właśnie było i to mnie wtedy kręciło. W tamtym czasie chyba trochę zazdrościłem mu możliwości wokalnych, pamiętam smutną balladę z płyty „Bastard” wydaną w 1991 roku nosiła tytuł „Łza dla cieniów minionych” to jedna z kilku ballad Romana i zespołu „KAT” Po latach jeszcze przed śmiercią rodziców skupiłem się głównie na Rockowych balladach o miłości takich grup jak „WHITESNAKE” „POISON” MOTLEY CRUE” nadrabiałem to, czego kiedyś nie zdążyłem poznać. Kiedy widzę w Internecie zdjęcia zespołów z lat 80\90 czuję pewna tęsknotę za tamtymi czasami, choć lat 80-siątych nie pamiętam dokładnie, raczej drugą połowę, kiedy jako mały chłopak stałem z matką w sklepie w długiej kolejce i były jeszcze kartki na mięso i inne produkty spożywcze. W1987 roku miałem zaledwie 10 lat i nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, że za kilka ładnych lat będę słuchaczem Rocka i Metalu. To dowód na to jak przypadek lub przeznaczenie może pokierować ludzkim życiem. Chciałem wyglądać tak jak niektórzy wykonawcy. Mieli piękne włosy a do tego wszystkiego fajne ciuchy, najbardziej rzucały się w oczy takie zespoły jak „POISON” czy „MOTLEY CRUE” wyglądali trochę jak transwestyci, ale w tamtych czasach każdy wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Ostry makijaż wyglądali jak dziewczęcy chłopcy z lekką trwałą i rozjaśnionymi włosami „Vince Neil” miał nietypowa barwę głosu w takich utworach jak „YOU, RE ALL I NEED” oraz „RODEO” można zauważyć różnicę głosu jak potrafił to zmienić ich płyta „GIRLS, GIRLS, GIRLS sprawiła, że po latach znowu chciało mi się czegoś słuchać, choć nie tak jak kiedyś. W muzyce Rockowej i Heavy Metalu dosyć ważne jest brzmienie gitary, szczególnie, jeśli chodzi o utwory balladowe Ten gatunek muzyki był dla mnie jakimś rodzajem ucieczki, czegoś brakowało w moim życiu do pełni szczęścia. Dźwięk gitary jakby otulał moją duszę, ale były to tylko chwilę później wszystko wracało jak smutek i przygnębienie. Moja matka twierdziła, że ten rodzaj muzyki pogłębiał mój stan psychiczny, szczególnie, jeśli chodziło o gatunek, jakim był „DEATH METAL” może miała rację? Na szczęście z tamtego już dawno zrezygnowałem, nie da się jednak zaprzeczyć, że słuchałem Satanistycznych utworów „Kata” to był jednak okres mojego dorastania pewien rozdział w moim życiu, który już dawno za sobą zamknąłem, przynajmniej pod względem fizycznym, na pamiątkę zostały kasety oraz wspomnienia nie zawsze pozytywne. Miałem wspaniałą matkę, która mnie kochała i nie złego ojca, choć uzależnionego od alkoholu, może były u mnie skłonności do miewania stanów depresyjnych trudno powiedzieć? Może to powodowało chęci do słuchania właśnie takiej muzyki, przytłaczałem się samoistnie kochałem to, co smutne i przygnębiające. Muzyka tego gatunku porusza w swoich tekstach ludzkie tragedie oraz dramaty, kiedy się tego słucha być może odnajdujemy tam cząstkę siebie i swoje problemy, które nas przytłaczają, ale sprawiają, że nie czujemy się sami ze swoimi kłopotami, i to, że gdzieś tam na Świecie jest ktoś, kto nas rozumie, choć nas nawet nie zna staje się dla nas inspiracją oraz powodem, że chcemy tego słuchać. To jednak kwestia osobistego odbioru i każdy ma do tego absolutne prawo. Może to być też wynikiem dzisiejszych czasów i mojego wieku z czasem każdy normalnie rozwijający się człowiek zmienia swój gust, tak też stało się i ze mną. Widocznie kiedyś było mi to pisane i musiałem przez to przejść na szczęście nie jeździłem na żadne koncerty, co z pewnością uratowało mnie przed narkotykami. Byłem typem samotnika domatora nie potrzebowałem nigdzie chodzić, aby być wiernym słuchaczem wystarczał mi Walkman+słuchawki i odlatywałem w swój klimat. Brak szczęścia to brak zrozumienia oraz akceptacji mnie takiego, jakim jestem, nawet, jeśli różnię się od innych pod względem mentalnym. Powodem nieszczęścia był brak sławy a na pewno pieniędzy nigdy nie miałem sprecyzowanego celu pomysłu na swoje życie i to w dużej mierze sprawiło, że dzisiaj mam takie problemy nieśmiałość po części zniszczyła moje marzenia i plany nie wiedziałem czy chciałbym spróbować być wokalistą, gitarzystą, aktorem czy nawet gwiazdą Porno, bo i takie pomysły przychodziły mi do głowy, po trochu pociągało mnie wszystko, zazdrościłem innym sukcesu jednak, kiedy byłem nastolatkiem zabrakło mi wewnętrznej siły oraz motywacji, aby móc spróbować wybrać jakiś kierunek, który sprawi, że odnajdę życiową drogę i wreszcie stanę się szczęśliwy a nieśmiałość była wtedy najgorszym koszmarem z Którym nie mogłem sobie poradzić to ciągnęło się przez całe lata. Śpiewanie stało się niemożliwe z powodu braku możliwości wokalnych. Do grania w filmach Porno brakowało mi najwięcej odpowiednich predyspozycji jak duży członek oczywiście brak śmiałości, budowy ciała nie mówiąc już o kraju, w jakim się urodziłem Polska nie nadaje się do tej branży po prostu. Jeśli chodzi o filmy porno nie chciałem tego robić tak po prostu problem jest w tym ze tam są bardzo duże pieniądze, które kusiły do tego osoby o słabszej psychice wystarczy wejść na strony internetowe i zobaczyć jak niektórzy z tych ludzi skończyło mimo ze już siedzieli w swoich domach z basenem potem pojawiały się wyrzuty sumienia leki antydepresyjne alkoholizm i w końcu śmierć cale szczęście ze nie nadawałem się do tej branży teraz już wiecie skąd mój pomysł na podjęcie pracy w sklepie erotycznym przesiąknąłem tymi filmami przez przypadek podobnie jest z innymi nałogami, choć Ameryka tak przyciągała zawsze Ludzi do siebie to niestety czasem było to zgubne i złe się kończyło dzisiaj mogę szczerze powiedzieć ze bylem świntuchem oglądając te filmy i nie mam prawa wmawiać innym ze to jest dobre to jest bez wątpienia szkodliwe, ale ma w sobie sile, która nie pozwala z tym natychmiast zerwać i tak było ze mną, choć już nie oglądam tych filmów jestem jednak całkowicie wypalony pod względem wiecie, o czym mowie.... W tamtym czasie lubiłem to, co Amerykańskie takie były czasy, duża część Polaków marzyła o wyjeździe do USA szczególnie w latach 80 i początek 90. We mnie także tliły się takie marzenia tym bardziej, że moją drugą pasją po muzyce były właśnie filmy. Początek lat 80 był najlepszym okresem dla filmów tego gatunku, w Polsce jeszcze niewiele osób miało magnetowid i zresztą trwała komuna, większość filmów produkcji Amerykańskiej było emitowane w kinach obleganych wtedy przez Polskie społeczeństwo. W telewizji było jeszcze mało kanałów i głównie leciały Rosyjskie i czeskie filmy no i niezapomniana brazylijska telenowela „NIEWOLNICA ISAURA”, jakie to było piękne(śmiech) nawet moja mama ją wtedy oglądała serial był tak sławny, że do Polski przyleciał sam „Rubens De Falc” i Lucia Santos podobno Rubens wysłał swojego brata, ale może to tylko plotka, którą słyszałem. Dopiero po wejściu pierwszej TV kablowej słynnej „ASTER CITY” wszystko się powoli zaczynało zmieniać. Początek lat 90-śiątych dał nam powiew wolności zaczęliśmy wreszcie swobodnie żyć, byliśmy spragnieni wszystkiego, czego brakowało nam we wcześniejszych latach, ale w zamian za tamto cierpienie, która dała nam komuna nie byliśmy znudzeni latami 90-śiątymi wtedy po prostu chciało się żyć(przynajmniej mnie) smakować wolności brać ją w usta pełnymi garściami. Nastąpiła era „VIDEO” wreszcie swobodny dostęp do filmów na kasetach „VHS” Sex Shopy i klepy z bronią wyrastały jak grzyby po deszczu tak jak wypożyczalnie kaset „VIDEO” Wschodzącą wtedy gwiazdą kina akcji był pewien przystojny belg, którego osobom z mojego rocznika nie muszę przedstawiać. To nikt inny jak światowej sławy aktor po części producent oraz reżyser J. C. VAN DAMME a właściwie J. C. VAN VARENBERG, bo tak naprawdę się nazywał jego filmy wpłynęły na pokolenie młodzieży lat 90-śiątych także na mnie. Prawie każdy nastolatek oglądający kino akcji chciałby taki jak on. Choć w latach 80 były już takie gwiazdy jak A. SCHWARZENEGGER S. STALLONE czy choćby najstarszy i chyba jedyny żyjący uczeń BRUCE, A LEE Chuck Norris to pojawienie się muskularnego oraz przystojnego belga wysunęło go na pierwszy plan czyniąc z niego mega gwiazdę. Mimo małego mieszkania(kawalerki) całe ściany miałem zapełnione plakatami oraz wycinkami z pism młodzieżowych to był po prostu szał tamtych czasów VAN DAMME różnił się od wcześniejszych gwiazd kina akcji był wtedy jednym z najmłodszych i najprzystojniejszych aktorów tego gatunku. Lubiłem wielu aktorów tamtych czasów, na początku lat 90-siątych Chuck Norris zrealizował serial Strażnik Texasu (1993) był ucieleśnieniem dobroci na ekranie oraz obrońcą uciśnionych pokazał, że czas w jego przypadku nie ogranicza jego możliwości mimo już wtedy dosyć dojrzałego wieku 53 lat. Pierwsze odcinki były dosyć ciekawe ten serial pokazał oblicze przestępczości, ale także piękno stanu Texas ludzkie wartości oraz tragedie. Niektóre a może nawet większość odcinków kończyła się miłym akcentem, kiedy na końcu serialu spotykali się w barze u C. D. Parkera, część odcinków poświęcił trudnej młodzieży oraz niepełnosprawnym dzieciom i to było chyba takie fajne nie zabrakło też kultury Indian, którą dzięki temu serialowi trochę się zafascynowałem. To, co jeszcze rzucało się w oczy w tym serialu to nastawienie Cordela Walkera do współczesnych gadżetów, w ten sposób pokazał ze nie każdy człowiek ma ochotę i musi iść z duchem czasu i używać takich rzeczy właśnie, dlatego lubiłem tą postać. Potrafił przekazać cos pozytywnego odmiennego od innych aktorów kina akcji, jeśli miałbym możliwość bardzo chętnie poznałbym go po latach oglądania jego filmów jego filmów wniósł wiele dobrego po przez swoje dzieło Mimo ze aktorzy, których podziwiałem grali tylko swoje role to dla mnie ważny był ich przekaz po przez postacie filmowe, jakie dawały mi pewien rodzaj pocieszenia po drugiej stronie ekranu i to chyba jest właśnie magia kina! J. C. VAN DAMME i CHUCK NORRIS nie byli jedynymi postaciami kina akcji, które polubiłem, jako nastolatek lata 80-siate ubiegłego wieku przyniosły nam takich aktorów jak MICHAEL DUDIKOFF, LORENZO LAMAS, a nawet troszeczkę mniej wtedy znany JEFF SPEAKMAN był profesjonalista od sztuki walki, jaka jest KEMPO. Tacy aktorzy jak Michael Dudikoff przyciągnął mnie postacią JOE w filmie (American Ninja) 1985 Joe nie lubił tłumów był w filmie raczej samotnikiem, który zaprzyjaźnił się z czarnoskórym Curtisem Jackson, em ten film zrobił na mnie wrażenie ciepły klimat filipin oraz przyroda tego zagadka świata a także pragnienie miłości do córki pułkownika Patrycji w tej roli (Jude Aronson) stroniąca od tłumów postać podobałam się zawsze pociągały mnie takie klimaty. Dudikoff idealnie pasował do tej roli samotnego wojownika film pokazał także sztuk walki najlepszych wojowników, a także przyjaźń miedzy czarnym a białym człowiekiem to moim zdaniem chyba jego najlepsza rola oraz piękno dawnych czasów. Kolejna postać, która polubiłem był długowłosy RENO RAINES alias VINCE BLACK, czyli po prostu LORENZO LAMAS w serialu (RENEGADE 1993/97) był emitowany w telewizji Polsat w latach 1998 miałem wtedy 21-lat i cale zżycie przed sobą gdyby wszystko ułożyło się inaczej. Tamten czas ciągle budzi moja tęsknotę bylem marzycielem i do tego wszystkiego samotnikiem. Lorenzo Lama grał bohatera, jakiego wśród pięknej scenerii on sam na swoim rumaku, jakim był Harley Davidson, przemierzał pustynne tereny przepięknego stanu California szukając sprawiedliwości. Każdy odcinek przedstawiał inna historie, w której nie brakowało jak to w Amerykańskich produkcjach przepięknych kobiet. Lubiłem w tym serialu gorący klimat Stanu California zima nigdy mnie nie pociągała dodatkowym atutem była postać łowcy nagród, jaka był Bobby Sixkiller grana przez aktora o imieniu BRANSCOMBE RICHMOND pojawił się u boku STEVEN SEAGAL w filmie (Wygrać ze Śmiercią 1990) w serialu nosił kolorowe garnitury oraz indiańska biżuterie w postaci naszyjników, kolczyków itp. zoczy. Czołówka każdego z odcinków zaczynała się tak samo w tle pięknego słońca pojawiał się on młody przystojny zbudowany, powiew wiatru oraz gorące powietrze unoszące się nad asfaltem dawało wspaniały efekt wizualny, a Polski lektor tłumaczył wypowiadana kwestie „Był dobrym glina i sprawdził się w tym zawodzie, kiedy zabito jego dziewczynę zeznawał przeciwko innemu glinie a to niewybaczalny grzech teraz ucieka szukając sprawiedliwości jest Renegatem” to nie jedyna wersja, ale ta była chyba najlepsza Bobby Sixkiller był człowiekiem, który utożsamiał spełnienie Amerykańskiego snu bogaty łowca nagród z cygarem w ręku mający u boku swoja śliczna siostrę Cheyenne po prostu sielanka. Renegat był niezłym serialem, do którego warto wracać, co jakiś czas, jeśli ktoś to lubi a to już rzecz gustu. CZASY SZKOLNE! Niestety nie za bardzo? Nie byłem kujonem, nie przepadałem za szkołą być może powodem tego było, że nie czułem się lubiany przez rówieśników rzadko grywałem w piłkę, siatkówkę czy też kosza sport nie był chyba dla mnie? Lekcje WFU były dla mnie mordęgą, nie umiałem ani nie lubiłem się bić, nie często chodziłem na tak zwane solowy z kolegami zawsze byłem typem samotnika. Rodzice w zupełności mi wystarczali, miałem właściwie tylko dwóch najlepszych kolegów ze szkoły i z bloku, z którymi się przyjaźniłem, słuchaliśmy podobnej muzyki, oglądaliśmy filmy także Porno jeździliśmy po mieście, wychodziliśmy na rower sanki itp. rozrywki, Jeśli chodzi o nałogi to nic z tych rzeczy to był początek lat 90-śiątych wtedy o dilerce i narkotykach w podstawówce nie było jeszcze mowy, były głównie dostępne na koncertach między innymi w Jarocinie czasami na ulicy ktoś podszedł, bo IRON MAIDEN przyjechali dać koncert w każdym razie nie ma porównania do dzisiejszych czasów. Papierosy i Alkohol były dostępne dla mojego pokolenia wtedy nie było jeszcze mody na niepalenie takie seriale jak „ŻEGNAJ ROCKEFELLER” (pod. 1992) Czy „W LABIRYNCIE” (pod. 1989) Może pokazać dzisiejszej młodzieży moje czasy i jak się wtedy fajnie żyło, choć nie było jeszcze tabletów oraz innych gadżetów tego typu. Jeśli chodzi o mnie nie miałem żadnych problemów z nałogami, trochę podpalałem papierosy, ale co to było za palenie bez zaciągania? Za piwem nigdy nie przepadałem moim przysmakiem była „COCA-COLA” i słodycze. Także, jeśli chodzi o sex młodzieży lat 90-śiątych nie było tak jak dzisiaj, młode dziewczyny nie dawały tak łatwo pieścić swoich muszelek(śmiech) W moich czasach były jeszcze dosyć powściągliwe, większość chłopaków oglądała wtedy filmy Pornograficzne na kasetach „VHS” i się onanizowała oczywiście ja też to robiłem. Powodzenia u dziewczyn nie miałem nigdy, do dziś nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego tak było? Może byłem zbyt nieśmiały, albo chodziło o mój wygląd i aparycję właściwie od dziecka były z tym problemy. Dziewczęta mnie przerażały, choć i tak miałem z nimi bardzo rzadkie kontakty po za szkołą. Najciekawsze jest to, że uroda kobiet zawsze miała na mnie duży wpływ, ładne dziewczyny zawsze budziły we mnie większy lęk niż te brzydsze. Jednak taka reakcja wydaje się dosyć oczywista, nie miałem nawet w swojej klasie ładnych koleżanek. Jedna z nich była dosyć potężna i wyższa ode mnie, nie lubiła moich długich włosów, które zaczynałem zapuszczać z powodu muzyki, której słuchałem. Po za szkołą uciekałem w samotność siadając w domu przed telewizorem zatapiając się w filmowy świat, moje życie przypominało sen, z którego nie chciałem się obudzić. Od filmów Porno byłem strasznie uzależniony, miałem 13-naście albo 14-naście lat, kiedy obejrzałem po raz pierwszy taki film chyba nawet to było u mojego kolegi z bloku, który miał wcześniej ode mnie magnetowid zresztą chyba przywieziony przez rodziców z Niemiec. Dla branży Pornograficznej lata 70/80/90 były bardzo owocne a kiedy miałem 14-naście lat moja potencja sięgała zenitu, robiłem to prawie codziennie nie było w tym nic dziwnego w końcu byłem zdrowym nastolatkiem. Musiałem pogodzić się z sytuacją, w której się znalazłem i brakiem dziewczyny. Wtedy patrzyłem na innych, którzy nie mieli takich problemów z dziewczętami jak ja. Kiedy miałem jakieś piętnaście lat wyszedłem na dwór z jednym z moich trzech kolegów z bloku mieszkał na trzeciej klatce tego samego bloku, co ja miał 3-pokojowe mieszkanie mieszkał z bratem oraz rodzicami był 3 lata młodszy ode mnie, ale mimo wszystko przyjaźniliśmy się znaliśmy się z podwórka jak to dzieciaki, jednak nasze rodziny nie były zaprzyjaźnione, jedynie mój ojciec czasami się z nim spotykał powiedzmy ze lubili sobie wypić razem, choć nie przepadał za nim. Natomiast ja i Paweł przyjaźniliśmy się pewnego razu przechodziliśmy obok parku a właściwie miedzy blokami nagle usłyszałem wolanie z tylu za nami, były to trzy młode dziewczyny mniej więcej w moim wieku oczywiście zestresowałem się strasznie dwie z nich były bardzo ładne trzecia trochę mniej urodziwa, na początku nie wiedziałem, o co im chodzi dopiero, kiedy się przybliżyły zobaczyłem ze maja na sobie T-shirty chyba z zespołem SEPULTURA, I METALLICA ja wtedy tez miałem cos na sobie niestety nie pamiętam, jaka to była grupa za moich czasów było trochę metalowych dziewcząt dzisiaj także są, ale to już naprawdę inne pokolenie. Moj kolega Paweł był także zawstydzony i niestety zostawił mnie samego w ich towarzystwie oddalając się, w końcu był 3 lata młodszy. Po krótkiej chwili udało mi się trochę ochłonąć i porozmawiać z nimi, dwie z nich miały śliczne nogi a było wtedy lato wiec było, na co popatrzeć. W końcu odprowadziłem jedna z nich pod blok, w którym mieszkała i nigdy więcej się nie spotkaliśmy. Moim kolega Pawłem nie widziałem się cale lata, z wiekiem i dorastaniem wszystko się kończy przychodzi melancholia znudzenie zżyciem a także zmiana czasów oraz strachem przed starością przyjaźnie z młodzieńczych lat się kończą, choć nie we wszystkich przypadkach, ale w moim akurat tak się stało. Moje życie toczyło się wokół obranego schematu, szkoła – dom, dom - szkoła i jeden góra dwóch kolegów, z którymi się przyjaźniłem na stałe. Filmy porno tak mnie zafascynowały i uzależniły od siebie, że znałem po wyglądzie największe gwiazdy kina erotycznego z przełomu lat 80/90-siątych szczególnie lata 90-siąte miały na mnie wpływ, w tamtym czasie zaczęła robić karierę piękna brunetka o zgrabnej figurze, jaką była (Aschlyn Gere) zrobiła wielką karierę w tej branży, choć wtedy było dużo ładniejszych aktorek, mimo wszystko miała coś w sobie, co także bardzo mnie pociągało a co za tym idzie stała się jedną z moich ulubionych aktorek w tej branży. Kolejnymi aktorkami, które skupiły na mnie swoją uwagę były (Madison, Brandy Alexandrę, Keisha, Aja, Nikki Sinn, Victoria Paris, Tiffany Million, Christy Canyon itp. w większości ładne tlenione blondynki. Ogólnie okres lat 70-siątych był początkiem pojawienia się największych gwiazd kina (XXX) Jednym z nich był Ron Jeremy grubawy brunet zagrał między innymi w filmach (ARABICA 1992, PENETRATOR 1991) Zarobił krocie szczególnie na prawdziwej historii o postaci, jaką był John Bobbit. W 1993 roku jego żona Lorrena Bobbit w szale zazdrości przy pomocy swojej koleżanki pielęgniarki pozbawiła go męskości w czasie snu odcinając członka, na podstawie tej historii powstał film, który przyniósł ogromne zyski niestety nigdy nie udało mi się go zobaczyć. Kolejnym moim ulubionym aktorem był włoski ogier (Rocco Siffredi) czasami grywał w parze z Ashlyn Gere stał się kolejną gwiazdą jedną z najbardziej rozpoznawalnych w tej branży. W roku mniej więcej 1995 Rocco Siffredi zagrał w dosyć ciekawym filmie o tytule „PORTRET NAMIETNOSCI” była to dwu częściowa opowieść, która działa się na przełomie wieków Rocco zagrał tam młodego księcia Juliana, który nie stracił jeszcze swojej niewinności. W czasie spektaklu, na który poszedł wraz ze swoim przyjacielem zobaczył występ aktorki teatralnej, która był oczarowany, jej występ sprawił ze nie mogli o niej przestać myśleć i co za tym idzie oczywiście uprawiał z nią sex twierdząc ze ja kocha i nie myślał ze miłość fizyczna może być tak piękna. Po krotce jego przyjaciel malarz podarował mu w prezencie obraz ukazujący postać młodego księcia. Julian stwierdził, jakie to smutne mój obraz będzie wiecznie młody, kiedy ja się zestarzeje oddal bym dusze diabłu, aby było na odwrót, i oczywiście tak się stało szybko znudził się kobieta, z która stracił swoja niewinność, po czym ona popełniła samobójstwo. W pierwszych chwilach był załamanym smutnym wydarzeniem, jednak nie na długo od tamtej pory uprawiał sex z każda nowo poznana kobieta. To wszystko powoli doprowadzało go do obłędu, choć przezywał nieziemskie orgazmy. Jeden z przyjaciół powiedział do niego Julianie sprzedałeś swoja dusze za młodość nie mogli w to uwierzyć, w końcu dokonał straszliwej zbrodni na swoim przyjacielu, który namalował jego portret uprawiając coraz bardziej wyuzdany sex z dwoma prostytutkami w przydrożnej gospody. Końcu jego psychika nie wytrzymała wszedł na strych domu, w którym mieszkał i przechowywał portret i wbił w niego swój sztylet, wtedy wszystko się odwróciło obraz znów ukazał młoda postać księcia a Julian skonał na podłodze swojego domu ukazując swoja stara twarz. To jeden z lepszych filmów, jeśli chodzi o fabule, który jak by stal się ostrzeżeniem ze nawet cos tak pięknego jak sex może doprowadzić człowieka do zguby psychicznego szaleństwa a nawet śmierci. I choć wielu ludzi nie wierzy w diabla to czasami nie warto wypowiadać pewnych słów. W filmie „PORTRET NAMIETNOSCI” nie chodziło głownie o fizyczne piękno aktorek były takie sobie średniej urody najbardziej istotny był przekaz oraz fabuła filmu, która miała przemówić do inteligencji widza. To, co zwracało uwagę w przeciwieństwie do zwykłych filmów porno to dawne czasy, stara zabudowa piękne wnętrza oraz ogrody dawnych posiadłości właścicieli ziemskich. W tej produkcji nie można było liczyć ze widz z drugiej strony ekranu zobaczy dziewczynę ubrana w sądowna mini spodniczkę oraz szpilki, film nie był skierowany do widza, który nastawiał się na takie widoki gra aktorska, jaka zaprezentował Rocco Siffredi wymagała pewnych umiejętności, które on posiadał po za tym był oscarowym aktorem, Jako widz z drugiej strony ekranu w pewnym sensie uciekałem od kompleksów oglądając te filmy dawały mi wtedy pewien rodzaj pocieszenia i możliwość patrzenia na piękne kobiety, których nigdy nie miałem. Pierwszego razu z samym sobą dokonałem mniej więcej w 1990/91 roku przez przypadek, któregoś dnia wyszliśmy z moim kolegą na podwórko mieszkał w tym samym bloku, co ja, chodziliśmy na colę i oranżadę do osiedlowego sklepiku nasza rozmowa skierowała się na temat zapłodnienia a konkretnie czy 13/14-nastoletni chłopcy mają możliwość zapłodnienia dziewczyny, wtedy twierdziłem, że to niemożliwe a ponieważ on zaczął sobie dogadzać wcześniej niż ja, więc doskonale wiedział, o czym mówi. Twierdził, że mamy możliwość to zrobić po prostu powiedział jak 13/14-nastoletni chłopak jak mi nie wierzysz to zwal konia! Chyba wtedy trochę się zawstydziłem i zamknęliśmy ten temat pod wieczór, kiedy położyłem się do łóżka przypomniała mi się rozmowa z kolegą, a więc pomyślałem, że spróbuję a więc zdjąłem to, co należy i zacząłem to robić. Pierwsze minuty niewiele mi przyniosły, jednak w końcu zacząłem coś odczuwać no i stało się pierwsze mleko się rozlało, nie będę ukrywał, że było cudownie a gdybym miał możliwość przeżycia tego wtedy z dziewczyną to byłby dopiero kosmos jednak z czasem człowiek zaczyna to wszystko odczuwać inaczej. Po tym wszystkim miałem pewne poczucie grzechu, chociaż nie byłem nigdy religijny, przyznałem się matce, że to zrobiłem oczywiście powiedziała abym przestał niestety przyjemność zwyciężyła i zacząłem już to robić regularnie. Mniej więcej w tym czasie właśnie zafascynowałem się filmami porno. Chyba najbardziej szokujące przeżycie było, kiedy mój kolega wszedł w posiadanie filmu przedstawiającego sex ze zwierzętami, sceny były naprawdę szokujące dziś po latach trudno mi uwierzyć ze to w ogóle widziałem. Jedna ze scen przedstawiała dziewczynę dogadzająca psu, po prostu ohyda, ale takie filmy zdarzały się szczególnie na słynnym Bazarze Różyckiego w Warszawie gdzie w latach 90-siatych piractwo kaset VHS było na porządku dziennym i na skale masowa. Wtedy właśnie można było natrafić na taki film, o ile dobrze pamiętam przynosiło się wtedy z domu swoja kasetę a właściciel stoiska wymieniał tylko pudełko i klient dopłacał wtedy chyba 10. 000 Starych złotych to było jeszcze przed wymiana waluty. Nigdy więcej nie natrafiłem na taki film, najbardziej lubiłem klasyczne produkcje oczywiście tylko Amerykańskie dzisiaj zwane po prostu „Retro”, choć obejrzałem trochę niemieckich, francuskich a nawet włoskich filmów, ale to były bardzo zadmie przypadki w tamtych czasach królowały na Polskim rynku Amerykańskie produkcje i moim skromnym zdaniem były najlepsze niemieckie filmy były dosyć ostre a ja nie przepadałem za tym moim fetyszem stały się buty Amerykanie wiedzieli w tamtych czasach, co zrobić, aby nakręcić widza i podniecić go, a w końcu nogi to najważniejsza i chyba najbardziej atrakcyjna cześć ciała u kobiety. Może nawet chciałbym zasnąć i ponownie obudzić się w latach 90-siatych a szczególnie w pierwszej połowie nie pamiętając nic z dzisiejszych czasów. Moja matka nie chciała abym faszerował się tymi filmami, choć to był wtedy mój jedyny nałóg, niestety moje uzależnienie było wtedy zbyt silne i nie mogłem przestać. Nieśmiałość w dużej części zniszczyła moje zżycie blokując pewne marzenia, ale nie mogę już tego cofnąć. Może myślałem ze oglądanie pornografii cos pomoże w kwestii przezwyciężenia strachu przed płcią przeciwna niestety tak się nie stało. Oczywiście z wiekiem moje zainteresowanie tymi filmami osłabło podobnie jak ze słuchaniem ostrej muzyki metalowej, która kiedyś lubiłem teraz to już inne czasy tamte już nie wrócą. Chciałbym, aby te chęci może znowu powróciły, ale to niemożliwe, na pamiątkę została mi kolekcja kaset magnetofonowych oraz filmy XXX skopiowane już na płyty DVD przez firmę CABALLERO CLASSIC, która zajmowała się ta tematyka. Pornografia odpuszcza dopiero wtedy, kiedy dany człowiek jest już zrezygnowany ze wszystkiego wtedy już nie chce się tego oglądać, te po części może mnie skrzywdziły, ale także nauczyły ze nie warto brać sobie za żonę kobietę, która miała nie jednego f…ta w buzi kiedyś jednak myślałem inaczej marzylem tylko o pięknej kobiecie nie myślałem o takich wartosciach jak uczucia wrazliwosc i wnetrze kobiety oraz charakter chcialem tylko wreszcie moc to robić i tylko to się liczyło niestety nic z tego nie wyszło, nie jestem dziś pewny czy dobrze się stało, te filmy dały mi pewne bezpieczeństwo mogłem patrzeć i Napawać się widokiem ładnych dziewczyn nie bojąc się ze któraś z nich wyskoczy z telewizora a mnie zaleje fala strachu i zawstydzenia. Przed telewizorem mogłem w samotności spokojnie robić to i owo nie bojąc się ze ich piękne oczy zobaczą moje niedoskonałości wyglądu fizycznego. Oczywiście nie myślcie ze jest ze mną tak źle, kiedy bylem młodym chłopakiem wyglądałem naprawdę niezłe zresztą po napisaniu wszystkiego może opublikuje swoje zdjęcia? kiedy bylem nastolatkiem nie czułem jeszcze znudzenia bylem pełny życia, chociaż brakowało mi czegoś do szczęścia może faktycznie głównym powodem był brak dziewcząt przytulania i sex. Większość nastolatków z lat 90-tych miało za sobą pierwsze kontakty seksualne większe lub mniejsze, ale na pewno nie takie jak dzisiaj. Wtedy można jeszcze było znaleźć dziewice dzisiaj chyba ze świeca szukać, co? Powoli zaczynałem mieć dosyć szkoły zrywałem się z lekcji, po szkole wracałem do domu zatapiając się w filmowy świat i oczywiście oglądałem filmy akcji albo erotyki po zachłystnięciu się kinem Porno i filmami z VAN DAMME, M zapisałem się nawet na lekcje Kung Fu z kolega z mojego bloku byliśmy dosłownie sąsiadami mieszkał dzrzwi obok. Miedzy nami był rok różnicy w sumie chodziłem na te lekcje może około dwóch tygodni, nie dałem rady dalej uczęszczać na te zajęcia chyba nie miałem do tego talentu te chwyty i wszystko razem wzięte nie wychodziło mi jak należy, choć trudno było oczekiwać cudów po dwóch tygodniach. W końcu dałem sobie spokój, szkolą także dobijała mnie coraz bardziej nie czułem się lubiany bylem inny niż wszyscy nie znosiłem szumu gwaru jak na 14-nascie lat bylem dosyć poważny w końcu któregoś pięknego dnia opuściłem szkołę na dobre. W 1993 roku poznałem znajoma mojej mamy Krystynę W. Pracowały razem na osiedlowym bazarku, miała troje dzieci dwóch synów oraz córkę Marka, Piotra, i Agnieszkę byliśmy prawie w równym wieku, dzieliły nas od roku do dwóch lat różnicy, mieszkali niedaleko nas na Targówku skąd pochodzę. Agnieszka w tamtych czasach bardzo mi się podobała niestety była już zajęta i zakochana jak to nastolatka, miała ładne ciemne długie włosy dosyć zgrabne nogi i zawsze pięknie opalone cale ciało. Bylem wtedy na nią strasznie napalony miałem dopiero 16-nascie lat a moje maleństwo było jeszcze twarde a do tego wszystkiego nakręcałem się filmami porno. Kiedy poznałem ich wszystkich to były cały czas piękne czasy przynajmniej dla młodzieży lat 90-siatych najstarszy z nich Piotrek słuchał wtedy Punk-Rocka pamiętam do dzisiaj utwór zespołu Sztywny Aplazji (Wieża Radości) spodobał mi się od razu, choć słuchałem już wtedy Metalu. Najbardziej zaprzyjaźniłem się z Piotrem poszliśmy nawet razem do szkoły wieczorowej, aby dokończyć, chociaż edukacje podstawowa obojgu nam nie chciało się wtedy uczyć. Agnieszka jak to dziewczyna była dobra uczennica a ja Marek i Piotrek mieliśmy, co innego w głowie zaczęliśmy powoli zrywać się z lekcji popalać papieroski i znowu nie udało mi się dokończyć szkoły. Dzisiaj po latach nie jestem pewien czy to było zwykle lenistwo czy nie miałem smykałki do nauki, jeśli chodzi o Marka, Piotra, i Agnieszkę to nasze drogi się rozeszły po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej zaczęli szukać szczęścia w Wielkiej Brytanii spotykam ich wszystkich tylko sporadycznie jak już wspomniałem wcześniej przyjaźnie z młodych lat się kończą i mało, kto ma czas, aby to kontynuować. Kolejne lata żyłem zwykłym życiem nastolatka jeździłem z moim kolega z bloku po mieście i do naszego ulubionego sklepu na Warszawskiej Pradze to był sklep dosłownie ze wszystkim, co dotyczyło muzyki Metalowej Rockowej i Punku takie rzeczy jak plakaty, naszywki, breloczki, wisiorki kasety magnetofonowe i płyty były na porządku dziennym wydałem tam trochę pieniędzy, które oczywiście dostawałem od mojej mamy. Od wielu lat nie bylem w tamtym sklepie, którego zresztą pewnie już nie ma, w dzisiejszych czasach minęło już parcie na takie rzeczy wszystko się zmieniło, nawet muzyka Rockowa nie jest już taka dobra jak dawniej. Do 1996 roku moje życie przebiegało podobnie, ale jeszcze cały czas bylem dosyć szczęśliwy w końcu wciąż bylem bardzo młody spragniony spełnienia swoich marzeń, ale mimo wszystko nie miałem sprecyzowanego pomysłu na swoje życie, a najgorsze było to ze nie miałem wyksztalcenia, co blokowało mnie z każdej możliwej strony dzieliłem swój czas na jeżdżenie po mieście i siedzenie w domu oczywiście cały czas oglądałem filmy i słuchałem muzyki. Wtedy po czterech latach milczenia zespól KAT wydal płytę o tytule (Róże Miłości najchętniej przyjmują się na grobach) ponownie skupiłem się na tym zespole, choć już nie miałem takiego parcia jak kilka lat wcześniej teksty jak zwykle o naszym kochanym stwórcy podobnie szokowały niektóre osoby tym bardziej ze w 1995 roku Roman Kostrzewski z zespołem KAT wydali na dwóch kasetach magnetofonowych fragmenty Biblii Satanistycznej, która czytał sam Roman. Jeśli chodzi o muzykę to ta płyta była w miarę dobra podobał mi się utwór „Słodki Krem” „Strzeż się plucia pod wiatr” natomiast teksty były dosyć obraźliwe, ale wciąż miałem problemy z wiara w Boga, i nie przejmowałem się tak bardzo tym, o czym Roman śpiewał. W tym samym roku, czyli w 1996 mój kolega poszedł do pracy, którą załatwiła mu ja moja mama po znajomości, Radkowi, bo tak miał na imię podobnie jak mnie nie chciało się uczyć opuścił szkole gdzieś w połowie nauki w szkole średniej jak dobrze pamiętam było to na przełomie 1995/96 roku, ale nie mam pewności po tylu latach. Radek nie miał tak wyrozumialej matki jak ja, musiał iść do pracy albo kontynuować naukę. Pochodził z normalnej rodziny podobnie jak ja jego rodzice nie należeli do zamożnych osób, miał dwa pokoje z kuchnia psa, papużkę jego ojciec miał małego fiata, co prawda trochę lepiej stali finansowo, ale nie wyróżniał się specjalnie. Podobnie jak ja słuchaliśmy zespołu KAT kupił tą płytę wydana na kasecie magnetofonowej pożyczył mi, potem dokupił sobie to samo na płycie „CD” W Roku 1996 kasety magnetofonowe tak jak zresztą „VHS” były cały czas dosyć chodliwe, choć nikt już tak tym się nie fascynował jak wiele lat wcześniej. W tamtym okresie spędzaliśmy ze sobą dosyć dużo czasu lubiliśmy się mieliśmy wspólne zainteresowania oprócz jednego? Radek kochał wędkowanie to była jego wielka pasja czasem jeździliśmy po sklepach kupował spławiki itp. rzeczy, którymi się nie interesowałem miałem wtedy 19-nascie lat Radek był młodszy o rok polowa lat 90-siatych wciąż była wspaniała. Myślałem wtedy o tym, aby razem z nim iść do tej pracy, choć nigdy fizycznie nie chciałem raczej nic robić, wciąż bylem marzycielem chciałem robić cos innego niż przerzucać kartony z lekami. Ludzie, którzy nie maja sprecyzowanego pomysłu na życie maja duże problemy, nawet gdybym dobrze się uczył to i tak nie mogłem śpiewać z powodu braku odpowiedniego głosu a raczej możliwości wokalnych i konkretnie wciąż nie wiedziałem, co chce robić. Pewnego dnia to był już chyba początek jesieni siedzieliśmy u mnie w domu i oglądaliśmy telewizje poczułem się jakoś dziwnie jak bym miał stan podgorączkowy po przybyciu lekarza na umówiona wizytę okazało się ze to Ospa Wieczna dziecinna choroba, na która zapadłem w wieku dosyć późnym jak na 19-nascie lat, choć bywają przypadki dużo późniejsze. Oczywiście do pracy z Radkiem nie mogłem już iść, wysypało mnie na twarzy i ciele miałem około miesiąca leżenia w łóżku, i właśnie ta choroba zmieniła cale moje dalsze życie. Choć nigdy nie przepadałem za swoim wyglądem to dopiero teraz dostałem prawdziwej obsesji na tym punkcie. Sadow po Ospie nie było bardzo dużo, ale dla mnie były nie do zaakceptowania, po około miesiąca przebywania w domu poszedłem razem z moja matka na kontrole lekarska i już wtedy stało się cos dziwnego na ulicy dziwnie się czułem jak bym nie wychodził z domu bardzo długi czas, do tego wszystkiego doszedł znienawidzony wygląd, z którym nie mogłem się pogodzić. Przestrzeń na ulicy zaczęła mi przeszkadzać i tak właśnie zaczęło się moje domowe piekło, nie mogłem wychodzić z domu przez wiele długich lat, a to wszystko przez obsesje mojego wyglądu. Dzisiaj po latach myślę ze musiało cos się stać ze mną przez ta chorobę, a ślady po ospie tylko dopełniły reszty. Nie drapałem się jak małe dziecko wiec tak naprawdę tych śladów nie było tak dużo, choć wtedy wysypało mnie całkiem niezłe. Łącznie spędziłem w domu okres od drugiej polowy 1996 roku do 2013 Taaaaaaaak ja tez dzisiaj nie mogę w to wszystko uwierzyć jak dałem rade tyle lat przesiedzieć w małym mieszkaniu, jednak obsesja potrafi być bardzo silna tym bardziej ze z natury zawsze bylem domatorem i to w dużej mierze ułatwiło mi przetrzymanie tego wszystkiego, bo w innym przypadku pewnie każdy by zwariował. Ślady po Ospie sprawiły ze znienawidziłem ja całkowicie do tego stopnia ze chciałem robić operacje plastyczne a nawet przemianę całego ciała wszystko mnie denerwowało. W pierwszych trzech latach siedzenia dawałem trochę rade wychodzić z domu, ale dosyć rzadko i szczególnie wieczorami do wypożyczalni kaset „VIDEO” z upływającym czasem było coraz gorzej i gorzej wiele godzin spędzałem przed lustrem w łazience i przed telewizorem oglądając to, o czym już wiele razy wspominałem wychodziłem praktycznie tylko zima, kiedy wcześnie robiło się ciemno, aby nikt mnie nie widział i moich śladów na twarzy, choć dzisiaj po tylu latach właściwie żaden laik nie zorientowałby się ze chorowałem kiedyś na ospę. Niestety z powodów finansowych mojej rodziny nie było mowy o poprawkach plastycznych, ojciec jak to on nie potrafił mnie zrozumieć matka chyba trochę cierpiała z tego powodu ze nie może mi pomoc, choć twierdziła ze wcale tego nie potrzebuje. W 1998/99 Roku nie pamiętam czy to było latem czy tez zima obejrzałem film wyemitowany w telewizji Polsat był to „thriller sf” o tytule „THEY LIVE” (Oni Żyją pod. USA z 1988 roku) Występował w nim gwiazdor Amerykańskiego Wrestlingu „RODDY PIPER” był tez aktorem i występował w filmach akcji nawet pojawił się u boku Chucka Norrisa w serialu „Strażnik Texasu” co prawda Roddy nie był aż taka gwiazda jak Terry „Hulk” Hogan ale miłośnicy Wrestlingu dobrze go znali w Polsce i za oceanem. Roddy Piper od razu przykul moja uwagę po prostu dostałem obsesji na jego punkcie chciałem wyglądać tak jak on w jakiś sposób upodobnić się do niego, nie da się ukryć ze za młodu był bardzo przystojnym facetem jednak z wiekiem każdy z nas się zmienia. Film „THEY LIVE” był dla mnie ciekawy oglądałem go na okrągło chyba nawet przez kilka miesięcy. Chciałem wyglądać jak Roddy Piper i nic mnie nie obchodziło polubiłem go za ta role, która pokazała tematykę problemu, który obecnie mnie dotyczy, czyli bezdomności. Głównie chodziło o opanowanie planety przez obcych, którzy byli tylko widoczni przez specjalne okulary, które dostały się w jego posiadanie oczywiście zwyciężyło dobro, ale John Nada, bo takie imię nosił w filmie zginał na końcu, ale dopiło swego. Moja obsesja sięgnęła zenitu, kiedy w jednej ze scen siedział na murku z nowo poznanym czarnoskórym robotnikiem spożywając posiłek, który był rozdawany bezdomnym w tym samym czasie ja tez jadłem siedząc w fotelu właśnie takiego świra miałem na jego punkcie. Bylem zakochany w jego wyglądzie i w tamtym czasie dałbym wszystko, aby być właśnie nim. Zawsze lubiłem postacie filmowe niespełnione marzenia o Ameryce wciąż we mnie tkwiły, chociaż był już koniec lat 90-siatych i Ameryka nie była już taka sama jak w latach 80 i początku 90-siątych. Roddy Piper nie był jedynym aktorem, na którego punkcie dostałem obsesji W 1995 roku Amerykańscy bracia bliźniacy aktorzy kulturyści Peter Paul and David Paul zafascynowali mnie chyba jeszcze bardziej niż Roddy Piper zagrali w kilkunastu filmach ja widziałem z nimi tylko dwa, ale to wystarczyło do kolejnej obsesji na punkcie ich wyglądu bylem wtedy prawie pewny ze, jeśli zmienię swój wygląd po przez operacje plastyczne to wreszcie kobiety zwrócą na mnie swoja uwagę, ale może to nieprawda sam już nie wiem? W każdym razie komedia, w której zagrali opiekunów dwóch także małoletnich bliźniaków sprawiła ze znowu poczułem w sobie chęć wielkiej fizycznej przemiany. Komedia nosiła tytuł „THE BABYSITTERS” (Niańki) z 1994 roku Peter Paul and Dawid Paul byli wspaniale zbudowani a ja zawsze chciałem być dużym chłopcem do tego wszystkiego mieli w filmie długie ciemne włosy gdzieś do polowy pleców jak ja kiedyś tyle tylko, że ze ściętą grzywka, co sprawiało ze wyglądali trochę jak napakowani sterydami metalowcy z dawnych czasów. Nawet Arnold Schwarzenegger tak mi nie imponował jak dwaj bracia i znowu oszalałem tym razem na ich punkcie moja matka dziwiła się ze tak mi się podobali z twierdziła ze nie byli zbyt przystojni, ale ja wiedziałem swoje. Niestety w tym przypadku operacja nic by mi nie pomogła nie sprawiłaby ze chirurdzy zrobiliby ze mnie pakera a ja nie miałem do tego motywacji i odpowiednich chęci. Po takich gwiazdach jak Werszler Roddy Piper stali się dla mnie kolejnym wzorem idealnego wyglądu i trudnej drodze do spełnienia moich marzeń. Moj ojciec był dosyć masywnym mężczyzna w późniejszym wieku właściwie trochę otyłym, natomiast moja matka zawsze była szczupła za szczupła jak dla mnie może, dlatego i ja nie mogłem dogonić ojca, jeśli chodzi o masywna budowę ciała. Niestety utknąłem w domu na wiele lat, co sprawiło ze nie mogłem wyjść na siłownie i spróbować zacząć cos ze sobą zrobić, aby rozbudować swoje ciało to wymagało sporo czasu oraz posiadanie odpowiednich predyspozycji. O operacjach plastycznych mogłem tylko marzyc i tak czas i młodość mijały mi w domu, żyłem we własnym odizolowanym świecie cały czas jeszcze marząc trochę o wyjeździe do Ameryki nie wiem, dlaczego ale lubiłem Amerykanów, choć nigdy nie poznałem osobiście żadnego z nich i trudno mi stwierdzić, jacy to ludzie? Mam tu na myśli głównie zwykłych śmiertelników a nie gwiazdy Hollywood. Które maja różne zachowania wobec zwykłych ludzi czują się czasami lepsi a na pewno bogatsi. W 1999 roku minęły już ponad dwa lata, od kiedy zacząłem siedzieć w domu, wtedy także zacząłem myśleć o moim dotąd nierozwiązanym problemie z moja aktywnością seksualną. Mimo już 22-lat nie miałem jeszcze żadnego ujścia z kobieta i powoli zaczynało mnie to martwic tym bardziej ze miałem naprawdę duży popęd seksualny niestety zmarnował się pewnie bez powrotnie. Kiedy na początku lat 90-tych zacząłem oglądać filmy pornograficzne może łudziłem się ze sprawia cos pozytywnego w moim zżyciu niestety tak się nie stało i wciąż pozostałem w stanie nienaruszonym. W krotce nadszedł rok 2000 przebywałem już w domu ponad trzy lata, ale czułem się jeszcze w miarę dobrze w tamtym czasie mój ojciec i matka pracowali na naszym sławnym Stadionie Dziesięciolecia ojciec oczywiście pracował, jako kierowca a matka zajmowała się sprzedażą odzieży w ten czas do Warszawy przyjechała pewna dziewczyna z Malborka za praca. Miała na imię Magda, co prawda nie była urodziwa, ale za to miała niezła figurę a ja zawsze lubiłem dosyć masywne kobiety miałem obsesje na punkcie budowy swojego ciała po za tym lubię potężnych ludzi zarówno kobiety jak i mężczyzn oczywiście nie mam tu na myśli spaślaków, ale kobiety ćwiczące fitness są dosyć atrakcyjne. Mimo ze Magda miała prace na stadionie, nie za bardzo miała gdzie się podziać wcześniej wynajmowała jakiś pokój z koleżanka ze swoich stron, ale cos tam poszło nie tak i musiała z tego zrezygnować i opuścić tamto mieszkanie. Pewien znajomy mojego ojca mieszkał sam miał dwa pokoje z kuchnia w gierkowskim bloku, potrzebował pieniędzy a wiec to była niezła okazja, aby wynająć jeden pokój. Moj ojciec zapewnił Magdę ze może tam spokojnie zamieszkać i nie musi się niczego obawiać z jego strony. Jednak po pewnym czasie doszło do pewnych nieporozumień i Magda zamieszkała tym czasowo u nas mój ojciec czul się za nią trochę odpowiedzialny miała dopiero 19-nascie lat i była jeszcze dziewica. Pochodziła z normalnej rodziny także nie bogatej, co sprawiło ze może, dlatego nie kontynuowała nauki, aby zająć się praca zarobkowa. Kiedy mieszkała u nas dla mnie to była świetna okazja, aby wreszcie rozwiązać swój problem seksualny. Sytuacja nie wyglądała ciekawie mieliśmy tylko (kawalerkę) właściwie to Magda nie miała gdzie spać, na początku pomyślałem ze Bede spal na podłodze, ale tak się pięknie ułożyło ze spaliśmy razem moi rodzice mi ufali wiedzieli ze nie moglibym jej skrzywdzić, choć mam wrażenie ze wtedy mój ojciec nie zbyt przychylnie patrzył ze wlazłem jej do lóżka. Jednak jak wspominałem już wiele razy wygląd kobiety stanowił o tym jak się czułem przy kobiecie, gdyby Magda była klasyczna pięknością to w na pewno nie dal bym rady spać z nią w jednym łóżku, a ponieważ nie była zbyt atrakcyjna to sprawiało ze miałem pewna przewagę nad jej uroda. Po prostu nie miałem większego poczucia wstydu i to mi dało do myślenia ze wreszcie stracę swoje męskie dziewictwo nienawidzę określenia prawiczek i nie wiem, co za idiota wymyślił taka nazwę. Niestety mimo moich starań Magda miała jeszcze w sobie myślenie dosyć staroświeckie, chociaż przecież mieliśmy już 21-wiek mimo wszystko nie dala się przekonać do pełnego aktu seksualnego, jedyne, co udało mi się wskórać to obmacać jej całkiem niezłe piersi i dosyć atrakcyjne uda o stosunku nie było nawet mowy. Z jednej strony to może i dobrze się stało, jeśli zaszła by w ciąże miałbym tylko kłopoty i nic więcej, i wciąż utkwiłem w martwym punkcie. Zaraz pod koniec lata 2000-roku Magda wróciła do domu do rodzinnego Malborka jakiś czas później nas odwiedziła i na tym się skończyło, dzisiaj po latach na pewno ma już rodzinę w 2000-roku miała 19-nascie lat a wiec już trochę minęło od tamtego czasu. Z perspektywy czasu mogę tylko przypuszczać ze wtedy bala się zajścia w ciąże a może bólu przy defloracji dzisiaj ciężko jest mi to stwierdzić. Moi rodzice także już długo nie pracowali na Stadionie Dziesięciolecia to było tylko przejściowe zajecie, ja oczywiście nie bylem do końca zadowolony ze mając obok siebie tak blisko dziewczynę nie udało mi się jej no wiecie, co? Ale nic nie mogłem już na to poradzić, z pewnością gdyby była nieziemska laska to także nic by z tego nie wyszło z całkowicie innych przyczyn, o których już pisałem wcześniej. Po krotce nadszedł 2001 rok moje samopoczucie powoli zaczynało się pogarszać nie było mnie już na ulicy ponad 4-lata zaczynała dopadać mnie depresja mimo ze miałem dopiero 24-lata to już nic mi się nie chciało robić po za oglądaniem filmów erotycznych oraz kina akcji. Wtedy nadeszła era BIG BROTHERA cala Polska śledziła losy Piotra Gulczyńskiego (GULCZASA) oraz najbardziej chyba wtedy atrakcyjnej Alicji Walczak sam nie wieżę ze minęło już tyle lat od tamtego czasu. Jeśli moja sytuacja wyglądałaby wtedy inaczej to na może zgłosiłbym się do tego programu, kiedy człowiek staje się sławny może podzielić się z innymi swoimi problemami i może znaleźć się ktoś, kto zrozumie bol naszej duszy. Rok 2002 nie zaczął się dobrze dla mojej rodziny rodzice nie mieli wtedy pracy choć w 2001 roku mój ojciec wraz ze swoim rodzonym bratem założyli mała firmę to niestety korzyści z tego były bardzo niewielkie i w końcu wszystko się rozpadło ale dopiero 2003 rok był bardzo tragiczny nasza lodówka wtedy dosłownie świeciła pustkami w ten czas moja matka poznała pewna kobietę to było chyba nawet w kościele nazywała się Barbara G. była bardzo religijna niektórzy ludzie mogliby twierdzić ze aż za bardzo, żyła tylko Bogiem i pomaganiem innym ludziom w pewnym sensie można by ja nazwać Polska Matka Teresa oczywiście nie na skale Swiatowa bo takich możliwości nie posiadala. Okazało się ze Pani Basia mieszka w tym samym bloku, co my tylko na czwartym piętrze oraz innym pionie, ale także miała (kawalerkę) w tamtym okresie czasu była dla nas zbawieniem, jeśli chodzi o pomoc finansowa, ale bardziej w postaci paczek żywnościowych itp. rzeczy. W tamtym czasie bardzo potrzebowaliśmy takiego wsparcia, choć trochę się tego wstydziłem, co prawda byliśmy biedni, ale nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji, aby nie było, co włożyć do garnka przynajmniej ja tego nie pamiętam. Moi rodzice dosyć ciężko pracowali i na podstawowe rzeczy zawsze starczało, czasami było lepiej a czasem gorzej, ale nigdy nie tak jak wtedy. Od tamtego czasu moja matka była w przyjaźni z ta kobieta naprawdę się lubiły a nasza sytuacja dzięki jej pomocy powoli zaczynała się zmieniać. W 2005 roku mój ojciec zatrudnił się w ochronie i powoli wychodziliśmy na prosta, jeśli oczywiście można to tak nazwać, bo jakie są tam pensje to wszyscy Polacy dobrze wiedza. Trochę się odkuliśmy, jeśli chodzi o podstawowe rzeczy, mniej więcej chyba w tamtym czasie moja matka odkryła w sobie pasje oraz pewien talent do układania kompozycji kwiatowych i zarabiała na tym nie najgorzej. Dokończone kompozycje zanosiła na nasz osiedlowy bazarek wstawiając je do znajomych, jeśli się sprzedały miała z tego pieniądze, w każdym razie na codzienne zżycie i przetrwanie wystarczało. Do tego dochodziła jeszcze pomoc Pani Basi i jakoś się układało, wkrótce moja matka wynajęła od znajomej pawilon ojciec cały czas pracował w ochronie nie miał już ochoty wracać za kolko zresztą miał już swoje lata a wymagania pracodawców były jak zwykle nie do przeskoczenia w ten czas i tak nasze zżycie toczyło się z dnia na dzien. Kolejne lata bywały różne, ale ogólnie jakoś dawali rade. Ja oczywiście cały czas siedziałem w domu i czułem się już fatalnie z operacji plastycznych nic nie wyszło, kiedy zacząłem siedzieć w domu na przełomie 1996/97 roku nie bylem jeszcze tak wyczerpany fizycznie ani psychicznie samo siedzenie mi nie przeszkadzało zawsze bylem domatorem chodziło tu przede wszystkim o czas o lata spędzone w domu. Znajomi mojej matki po części obwiniali ja za błędy wychowawcze mówili mi to po jej śmierci, ale ja i tak wiem swoje. Matka świadomie nigdy by mnie nie skrzywdziła może dokonała w zżyciu błędnych wyborów, które odbiły się po tylu latach, ale nikt z nas nie mogli przewidzieć tego, co się stanie i tak szybkiej śmierci rodziców. To wszystko tragicznie się potoczyło, dzisiaj, kiedy mamy 2016 rok dużo rozmyślam o przeszłości zostałem sam i bez domu już dużo wcześniej zauważyłem pewne zmiany inny klimat jakby koniec etapu ery muzyki Rockowej oraz filmów akcji. Cos się zmieniło i to dosyć szybko nie czuje się już jak dawniej w latach 90-siatych, w których się wychowałem dziś trudno mi to stwierdzić czy to kwestia mojego wieku czy tez wina czasów może one cos zmieniły w moim samopoczuciu wprowadzając mnie na wyżyny nowego wieku. Wkrótce przywitał nas rok 2011 rodzice od dłuższego czasu już pracowali zżyliśmy na poziomie dosyć niskim, ale stabilnym ojciec kontynuował prace w ochronie a matka wynajmowała pawilon od swojej znajomej, która uważała za dobra przyjaciółkę. Bazarek nie był daleko od miejsca mojego zamieszkania można było do niego dojść na piechotę. Powstał jeszcze na początku lat 90-siatych mieszkańcy osiedla byli z niego zadowoleni można było tam dużo taniej kupić artykuły spożywcze ubrania owoce a nawet elektronikę. Z tego, co wiem moja matka właściwie nie płaciła za wynajmu pawilonu to była raczej pomoc dobrej koleżanki, która podobno dosyć dobrze stalla finansowo. Rzekomo jej mąż budował ten bazar, niestety przed śmiercią mojej matki ta przyjaźń została zakończona czasami ludzie bywaja wredni. Z czasem moi rodzice postanowili cos zrobić z mieszkaniem, choć było już bardzo zadłużone i do tego małe, niestety także o niskim standardzie, nie mieliśmy glazury, terakoty normalna, choć nie brzydka tapeta na ścianach pomalowanych na biało kiedyś była moda na tapetę. Choć rodzice starali się, aby te małe gniazdko wyglądało przytulnie to niestety bez konkretnych pieniędzy nie udało się dokonać cudów. Właściwie wszystko wymagało poprawki i generalnego remontu zaczynając od podstaw. Co prawda nasze mieszkanie było bardzo czyste pod względem fizycznym, to mimo wszystko dużo brakowało do stanu idealnego pod względem jego standardu. Moja matka była dobra gospodynią, jeśli zaczynała cos czyścic to robiła to dokładnie zrobione. Remont zaczęliśmy od balkonu, który był dosyć zaniedbany, było lato 2011 roku piękna pogoda mój ojciec jeśli chodzi o remonty nie miał do tego serca, po za tym chodził do pracy i nie miał za wiele czasu. Choć moja matka także w tym czasie pracowała znajdywała czas po pracy, aby zająć się malowaniem. Miała do takich rzeczy szczere chęci wkładała w to serce. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku, praktycznie to sama odnowiła cały balkon z moja mała pomocą. Zawsze miała zdolności manualne, ojciec miał inne zdolności w moim domu nigdy nie było na przykład hydraulika czy tez elektryka takie rzeczy potrafił robić sam a malowanie no cóż? Po prostu nie lubił tego w ogóle nie przepadał za remontami i bałaganem, ale takie rzeczy jak naprawienie odkurzacza czy suszarki nie stanowiło dla niego większego problemu. Kolejnym etapem w odnawianiu był w planie przedpokój, tapeta odchodziła od ścian pamiętała jeszcze początek lat 90-siatych, kiedy to mieliśmy psa Owczarka Podhalańskiego a on tez zrobił swoje duże psisko w malej kawalerce, ale chcieliśmy mieć wtedy psa, choć ta rasa nie nadaje się do małych przestrzeni, ale wtedy bylem małolatem a gdy był malutki ślicznie wyglądał. W przedpokoju niestety także szafa wymagała wymiany stara miała ze trzydzieści parę lat a może nawet więcej podobno była prezentem dla moich rodziców od matki mojego ojca. To była solidna szafa z dawnych czasów niestety na dzisiejsze czasy już nie atrakcyjna, nie była dobrze dopasowana to było miejsce na szafę do zabudowy, Były to jednak zbyt duże koszty jak dla nas. Moja matka miała znajoma w Ostrowi Mazowieckim tam było podobno taniej niż zakup szafy w Warszawie, to była znajoma, która moja matka znała już od kilku ładnych lat miała tam swoja kwiaciarnie a moja robiła dla niej kompozycje kwiatowe współpracowały razem a także trochę się przyjaźniły. Matka pojechała wiec do Ostrowią i wybrała dla nas mniej więcej odpowiedni kolor oraz rozmiar. Co prawda nie udało się do końca jej wpasować, ale musiało już tak zostać trochę wystawała, ale w końcu nie było teraz już wstyd kogoś wpuścić do mieszkania. W międzyczasie, kiedy czekaliśmy na odbiór szafy z Ostrowią przedpokój został odnowiony, ojciec złożył szafę i prawie wszystko było już gotowe. Ściany pokrywała farba, która niwelowała niedoskonałości ścian, które jak to w gierkowskim budownictwie były partactwem a do tego wszystkiego lata i czas zrobiły swoje. Do przedpokoju rodzice dokupili nowe oświetlenie, kontakty, oraz lustro wraz z szafa była zakupiona szafka na buty i przedpokój prawie mieliśmy z głowy została właściwie tylko jakaś kosmetyka i małe poprawki. Ogólnie przedpokój wyszedł dosyć ładnie dopiero wtedy było widać jak wygląda kuchnia, słynne pomarańczowe szafki z lat 70-siatych stary okap kuchenny to wszystko należało wymienić. Przez lata biedy wciąż tkwiliśmy w martwym punkcie i niestety nie doczekaliśmy się kolejnego etapu zmian w naszym mieszkaniu. A została jeszcze łazienka duży pokój oraz wnęka, w której miałem swój mały Świat fantazji oraz daleko posuniętych marzeń. W 2012 roku kilka ładnych miesięcy po częściowym odnowieniu mieszkania w mojej rodzinie doszło do tragedii, pierwszego kwietnia około godz. 3: 15 w nocy po zaledwie około półtora miesiąca od wykrycia nowotworu odszedł mój ojciec zostawiając nas samych, miał 62-lata byliśmy z matka załamani i całkowicie nie gotowi na tak szybka śmierć mojego ojca. Lekarze dawali nadzieje na wyzdrowienie i ze z tego wyjdzie. Któregoś dnia wyczul cos w przełyku, co przykuło jego uwagę, nie panikował później jednak zaczął go męczyć kaszel, bylem przyzwyczajony do tego ze palił przez tyle lat nie wystraszyłem się tego. To był ogólnie zdrowy mężczyzna, choć nałóg alkoholowy z pewnością zrobił swoje, mimo wszystko nikt z nas nie mogli przypuszczać ze skończy się to jego śmiercią, choć otyłość brzuszna obciążała prace serca, co w efekcie końcowym doprowadziło do zatoru. Choć przez wiele lat pracował, jako kierowca w pogotowiu to nie znosił się badać i chodzić po lekarzach, w końcu matka wzięła sprawy w swoje ręce i zapisała go do lekarza. W oczekiwaniu na wyniki był dosyć spokojny, wkrótce bomba wybuchła okazało się ze jest to rak gardła dolnego z przerzutem na kręgosłup ojciec na trzy dni przed pójściem do szpitala dostał lekkiego bezwładu nóg, po przyjściu z pracy źle się czul powoli zaczął tracić czucie w nogach, co poprzedziło bole pleców jakiś czas wcześniej. Kiedy jechał z moja matka do szpitala sąsiedzi musieli mu pomoc zejść ze schodów z powodu braku czucia w nogach. Mimo ze już wiedział ze ma raka to chyba sam nie przypuszczał takiego obrotu sprawy i ze to wszystko tak tragicznie się skończy. Podobno w szpitalu powiedział mojej matce ze, jeśli miałby nie chodzić to woli umrzeć, a to mu właśnie groziło ze względu na uszkodzenie nerwów w kręgosłupie, miał swoje zdanie na pewne tematy i nikt ani nic nie mogło go przekonać. Matka jeżdżąc do szpitala musiała mu pomagać się myc był dosyć ciężki, co utrudniało mu ustanie na nogach. Podobno jego samopoczucie się pogarszało, choć ja nie bylem w stanie do niego pojechać lata spędzone w domu zrobiły swoje. Kiedy rozmawiał z matka przed śmiercią nie za bardzo miał ochotę na dialog, powiedział, aby zadzwoniła w niedziele wieczorem nie czul się już najlepiej. Nie przypuszczając nic złego poszliśmy spać wieczorem. Następnego dnia około godz. 8-rano zadzwonił telefon po drugiej stronie słuchawki była lekarka i powiedziała ze ojciec nie żyje, a główna przyczyna zgonu był zator i nie było szans na przywrócenie akcji serca. Może to dobrze dla niego nigdy by się nie pogodził z pewnym rodzajem kalectwa to było by dla niego zbyt straszne a może to przeznaczenie, w które tak uparcie wierzył ciężko odpowiedzieć na takie pytania. Czasem sprzeczaliśmy się na ten temat nie dawałem wiary w takie rzeczy. Po jego śmierci trochę zmalowałem ze nasze relacje nie były do końca takie jak należy. Może w głębi serca mnie kochał a nie potrafił tego wyznać, wieczorne seanse filmowe przed telewizorem to właściwie jedyne, co nas leczyło. Po śmierci ojca były problemy z pieniędzmi nie starczyło ich, choć był ubezpieczony, matka musiała dopożyczyć resztę sumy, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Cześć ubrania mieliśmy w domu, praca w ochronie nie wymagała garnituru przynajmniej w tej firmie, w której pracował. Pierwsze dni po pogrzebie były ciężkie lata przyzwyczajenia do ojca, choć naprawdę dochodziło miedzy nami do ostrych konfliktów, ale to chyba dotyczy tez innych rodzin. Matka chyba kochała ojca dopiero po śmierci takie rzeczy jest widać prawie w ogóle nie oglądaliśmy telewizji nasze zżycie nie było już takie same jak wcześniej odnowienie mieszkania poszło i tak na marne nie długo się tym nacieszył. Jednak mimo wszystko trzeba było się czymś zająć, kilka lat wcześniej miałem już do czynienia z Meksykańskimi telenowelami o miłości, jednak wtedy mnie nie interesowały za specjalnie jak dobrze pamiętam pierwszym, który zwrócił moja uwagę nosił tytuł „Serce z Kamienia” grał tam dosyć dobrze znany Mekykański model i aktor Gabriel Soto mojej matce to pasowało nie przepadała jak ja i ojciec za kinem akcji chyba była trochę romantyczka, choć trudno dzisiaj mi to stwierdzić kiedyś oglądała już słynna Niewolnice Isaurę oraz Różowa Damę. Wtedy bylem jeszcze dzieciakiem i ogólnie mnie to nie interesowało, pierwszym serialem, którym się zainteresowałem po śmierci ojca nosiła tytuł „Może Miłości” emitowana w telewizji TV-4 to Był dosyć nudny serial, chociaż to rzecz gustu chyba od tego czasu stałem się romantykiem a dawny chłopak od muzyki metalowej gdzieś zniknął. Pamiętam śmierć okrutnej Coral, jakie to było tragiczne dla jej ojca Mocharasa a Oriana to była niezła sztuka ta pupka i zgrabne uda zacząłem tym razem marzyc o wyjeździe do Meksyku być wśród wierzących i romantycznych ludzi to nie było by takie najgorsze Polska, choć to piękny to jednak pojebany kraj przez nasz chory rząd zresztą Wojciech Cejrowski lubił o tym mówić, kiedy bylem nastolatkiem pamiętam jak prowadził WC-KWADRANS i wkurwiał innych tych, co go nie lubili, ale puszczał muzykę Country a słynne uderzenia kubkiem w stol przeszły chyba już do historii. Pamiętam jak w wywiadzie dla magazynu „BRUM” gitarzysta zespołu „KAT” powiedział „JESLI TEN IDIOTA Z KUBKIEM W REKU MA SIE WYPOWIADAC NA TEMAT KOSCIOLA TO JA JUZ WOLE ROMKA BEZ KUBKA” Osobiście nie mam zdania na ten temat w każdym razie polubiłem Wojciecha Cejrowskiego choćby właśnie za kraj, jakim jest Meksyk i choć jest tam ogólnie pierdolnik to dosyć ciekawe oraz piękne Państwo czasami zastanawiam się czy nie chciałbym mieć Meksykańskiej dziewczyny, Polskie kobiety zagubiły gdzieś w sobie romantyzm oraz wrażliwość teraz liczy się tylko kasa, której niestety nie posiadam jak i tym bardziej mieszkania. Ale wracając do tematu telenowel kolejna, która zaczęliśmy oglądać z moja mama nosiła tytuł „OTCHLAN NAMIETNOSCI” to dopiero było piękne a ile było tam płaczu człowiek z jednej strony się z tego śmiał, ale choć sam nie wierze wciągnąłem się w oglądanie tych seriali w miedzy czasie przekonałem matkę do mojej muzyki, której kiedyś słuchałem, choć po śmierci ojca wróciłem częściowo do niej polubiła „DEF LEPPARD” „OZZY OSBOURNE”, ale tylko te wolniejsze z nutka romantyzmu i tematyka o miłości. Wtedy ja zacząłem oglądać stacje „VH-1 CLASSIC puszczali same stare utwory a wieczorem od 22: 00 do 23: 00 leciały utwory wykonawców Rockowych i wtedy właśnie usłyszałem jak śpiewa VINCENT NEIL z zespołu „MOTLEY CRUE” to był właśnie utwór, o którym wspominałem wcześniej „YOU” RE ALL I NEED” i tak ponownie miałem zajecie na jakiś czas matka nawet pojechała i kupiła mi ich płytę z 1987 roku o tytule GIRLS'GIRLS; GIRLS Trochę zmalowałem ze nie poznałem tej grupy, kiedy bylem nastolatkiem i miałem dużo większe chęci do słuchania muzyki tego gatunku, ale niestety w tamtym czasie przyczepiłem się do ostrej rąbaniny a może szkoda? Każdym razie po śmierci ojca musieliśmy się czymś zająć, aby nie myśleć o jak by nie było jakiejś pustce w mieszkaniu, która jednak pozostała. Po skończeniu emisji serialu „Otchłań namiętności” przyszła pora na kolejny tym razem nosił tytuł, „KIEDY SIE ZAKOCHAM” oczywiście znowu dużo kwilenia, ale nie tyle, co chyba w „MOZU MILOSCI” Jednak najbardziej romantycznym serialem była chyba „UKRYTA MILOSC”, choć dla mnie „OTCHLAN MAMIETNOSCI” była ciekawsza po za tym było w niej trochę akcji a nie sam plącz jak to zwykle bywa w tego rodzaju produkcjach. Razem z matka mieliśmy nadzieje na lepsze jutro jednak dosyć często się kłóciliśmy po śmierci ojca i to o różne błahostki dochodziło do bardzo częstych kłótni matka była nerwowa ja już w końcu prawie ociągałem w tym domu od wieloletniego siedzenia, co jakiś czas atmosfera była bardzo napięta. Kiedyś stałem z matka w przedpokoju i doszło miedzy nami do kolejnej wymiany zdań, wtedy poczuliśmy w przedpokoju dziwny nieprzyjemny zapach jak by zgniłego masła, ale było to czuć tylko w przedpokoju, co dla mnie wydaje się dziwne, ojciec nie lubił jak żył, kiedy kłóciłem się z matka na temat operacji plastycznych. Czasami zastanawiałem się ze może to był jakiś znak z zaświatów, chociaż trudno mi w to uwierzyć a może ten niemiły zapach to tylko jakiś przypadek, moja wyobraźnia sam nie wiem? Mimo ze od kilku lat pasjonowałem się Zjawiskami Paranormalnymi i zresztą oglądaliśmy je cala rodzina to dla mnie była raczej rozrywka pewna atrakcja, aby poczuć nutkę strachu, o co tak naprawdę chodzi w śmierci człowieka czy Bóg naprawdę istnieje? Moj ojciec wiary w duchy nie dawał twierdził tylko ze wierzy w cos, co czyha na nas po drugiej stronie jak to w piosence wykonawcy „Ozzy Osborne, a o tytule „A see you on the other side” fajny smutny kawałek o ukochanej osobie, która odeszła. Ojciec kiedyś mi powiedział ze bez Boga ciężko jest żyć, może miał racje, kiedy człowiek jest młody ma dużo odwagi, aby przeciwstawić się stwórcy, bo co on nam może zrobić, kiedy jesteśmy zdrowi i młodzi takie myślenie tkwiło chyba i we mnie, kiedy bylem nastolatkiem. Mijały miesiące od śmierci ojca zżyliśmy zwykłym życiem matka chodziła do pracy a ja wciąż tkwiłem w domu, wciąż nie mogłem z niego wyjść nawet na klatkę schodowa, w lato siedziałem tylko na balkonie marząc, aby to wszystko wreszcie się skończyło, ojciec nie doczekał się mojego uzdrowienia niestety, jeśli w ogóle mogę dzisiaj po latach spędzonych w domu nazwać to uzdrowieniem. Nadeszła jesień 2013 roku wstałem jak zwykle przed matki wyjściem do pracy zawsze rano robiła mi śniadanie a czasem zostawiała w foli, jeśli się nie obudziłem. Po czym wyszykowała się do pracy i wyszła, jedząc śniadanie słuchałem muzyki a właściwie teledysków było około południa, kiedy nagle usłyszałem walenie do drzwi, w pierwszej chwili myślałem ze to listonosz, bo lubił głośno pukać przyciszyłem wiec telewizor i podszedłem do drzwi, spojrzałem przez wizjer i zobaczyłem Policje oraz komornika sadowego jak się później dowiedziałem. Zmroziło mnie ze strachu myślałem ze podejmą próbę wywarzenia drzwi pobiegłem szybko do pokój i zadzwoniłem do matki do pracy, w tym samym czasie zrobił się mały zamęt na klatce schodowej. Z niecierpliwością czekałem aż matka nadejdzie, przez cale lata spędzone w domu bylem przyzwyczajony do chodzenia na luzie wyglądałem jak bym był w Afryce, choć musiał bym zamienić majtki na liść figowy chyba? Po niedługim czasie matka przyjechała z bazarku do domu do jej powrotu nie wpuściłem Policji do mieszkania. Kiedy otworzyła drzwi komornik sadowy w asyście Policji wtargnęli do mieszkania jak dobrze pamiętam były tam dwie Policjantki i dwóch funkcjonariuszy. Oczywiście, co za tym idzie kazali je nam natychmiast opuścić zabierając ze sobą na razie tylko podstawowe rzeczy. Jeden z nich powoli zaczął zapisywać, co jest w mieszkaniu bylem wtedy cały w stresie praktycznie to nie miałem, w czym wyjść, matka dobrze mnie karmiła a wiec w tamtym czasie bylem dosyć w sobie, a ubrania z przed paru lat były już dawno za ciasne i musiałem się ich pozbyć to wszystko trochę się przedłużyło jednak na szczęście miałem kilka nowych T-shirtów, które dzisiaj są znowu na odwrót trochę za duże, bo stres i bezdomność odciskają piętno na wyglądzie człowieka niestety. Sytuacja nie była wesoła musiałem pod przymusem opuścić mieszkanie, w którym spędziłem tyle lat. Samo wyjście na klatkę schodowa było straszne duża przestrzeń mnie przytłaczała to było jak pewien rodzaj Agorafobii na szczęście mieliśmy sąsiadkę Panią Wandzie, która pozwoliła nam spędzić wiele godzin u siebie w mieszkaniu to była starsza kobieta około 80-sieciu lat, ale całkowicie na chodzie. W czasie, kiedy siedziałem u sąsiadki matka dopilnowała resztek formalności, cześć naszych rzeczy została wywieziona do płatnego magazynu zamówionego przez matkę, drobniejsze rzeczy zabraliśmy od razu ze sobą przechowała na czas przebywałem w mieszkaniu u sąsiadki, matka pojechała zobaczyć zastępczy lokal po powrocie była w szoku z tego, co mówiła to była zapyziała nora z bardzo nieciekawym towarzystwem po prostu patologia społeczna. Następne kilka ładnych godzin przesiedzieliśmy u sąsiadki zrobiła nam herbaty dala cos do zjedzenia nasze mieszkanie było już zaplanowane zamki zostały zmienione. Kiedy tak siedzieliśmy u sąsiadki zbliżał się wieczór matka powiedziała, co mu teraz zrobimy? Odpowiedziałem jej abyśmy pojechali do Pani Bożeny to była znajoma z przed wielu lat, kiedy ja i jej dzieci byliśmy jeszcze mali, moja matka pracowała u niej przez pewien okres czasu była w pewnym sensie, jako pomoc domowa w tamtych czasach Pani Bożena dosyć dobrze stalla finansowo i z pewnością wyróżniała się od innych osób. Pod wieczór zabierając ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy pojechaliśmy do Pani Bożeny, reszta naszych rzeczy była z zamkniętym mieszkaniu a pozostała u Pani Wandzi. Nie było pewności czy Pani Bożena nas przyjmie do siebie jednak okazała dobre serce i zostaliśmy u niej około pól roku. Na początku mieszkaliśmy na strychu gdzie było sporo miejsca jednak później przenieśliśmy się do domku gospodarczego przystosowanego do zamieszkania, choć nie do końca, ale czuliśmy się tam bardziej swobodnie, choć dom był ogólnie spory w porównaniu do naszego małego mieszkania. Mieszkając tam snuliśmy plany na przyszłość już niestety bez ojca po miesiącu wróciliśmy do naszego mieszkania, aby zabrać resztę rzeczy, które zostały zawiezione do płatnego magazynu. Cześć rzeczy poszła o razu na śmieci, bo nie opłacało się ich tam przetrzymywać. Pamiętam, kiedy się pakowaliśmy matka trochę płakała mimo wszystko szkoda było tego mieszkania w końcu człowiek tam się wychował. Mimo biedy były tam tez spędzone mile chwile czasami. Drugiej jednak strony wreszcie wydostałem się z niego po tylu latach, gdy by nie eksmisja, kto wie, kiedy bym zaczął wreszcie normalnie żyć na wolności, bo to było w pewnym sensie jak więzienie tyle tylko ze w domu. Kiedy mieszkaliśmy te kilka miesięcy u znajomej mamy cały czas pracowała ja mimo ze podjąłem już pierwsze kroki to jedna wciąż źle się czułem na otwartej przestrzeni tym bardziej ze byliśmy bez mieszkania a przyszłość nie mieniła się w pozytywnym świetle. Mniej więcej w kwietniu wydarzyło się cos, czego nie mogłem przewidzieć, rak ty razem dopadł moja mamę a właściwie był w niej chyba dużo wcześniej nigdy nie chciała mówić o swoim stanie zdrowia, choć na tarczyce chorowała już wiele lat wcześniej, ciągle jednak mi mówiła ze nic jej nie jest i te podejrzane bole żołądka jeszcze za zżycia mojego ojca, łykała sporo Ranigastu a nawet pila sodę oczyszczana, co dawało ukojenie na pewien okres czasu. Moja babcia mniej więcej w tym samym wieku zmarła na nowotwór szyjki macicy być może było to obciążenie o podłożu genetycznym. Ojciec twierdził ze była za szczupła od pewnego czasu, choć zawsze była dosyć mikrej budowy ciała to jednak faktycznie była za szczupła ja także podzielałem zdanie mojego ojca. Po za tym przed śmiercią ojca było jeszcze cos, co przykuło moja uwagę, mimo dojrzałego wieku widziałem w łazience podpaski a nie trzeba być ekspertem, aby wiedzieć ze kobiety tylko do pewnego czasu używają takich rzeczy. Każdym razie w Marcu źle się poczuła nie mogła oddać moczu znajoma natychmiast zawiozła ja do szpitala Praskiego w Warszawie jakiś czas później została przetransportowana do oddziału na Brodnie gdzie niestety diagnoza lekarska była przytłaczająca był to Rak szyjki macicy i do tego problemy z nerkami przez przypadek zobaczyłem kartę rozpoznania i wszystko było już jasne teraz, kiedy wreszcie po latach spędzonych w domu zacząłem w miarę normalnie funkcjonować okazało się ze moja matka umiera. Końcu ze szpitala Bródnowskiego przewieźli ja do Hospicjum w Wołominie gdzie spędziła ostatnie chwile swojego zżycia, nawet jeszcze tam w podziemiach czasem tworzyła swoje kompozycje kwiatowe może była jeszcze pełna wiary ze stanie się jakiś cud i wyzdrowieje mimo wszystko. W międzyczasie, kiedy leżała już w Hospicjum ja jeszcze jakiś czas mieszkałem u Pani Bożeny jednak już niedługo, chodziło o koszty związane z moim przebywaniem w tamtym miejscu oraz pewien rodzaj niechęci do mojej mamy ze nie powiedziała do końca prawdy o swoim ciężkim stanie. Mogę jedynie domyślać się ze moja matka bala się powiedzieć o wszystkim mnie a także Pani Bożenie. W końcu musiałem stamtąd odejść nie wiedziałem już, co mam ze sobą zrobić, pojechałem wiec do swojego starego miejsca zamieszkania na Targówek gdzie odwiedziłem kolegę z czasów szkoły Podstawowej mieszkaliśmy dosłownie blok obok siebie. Powiedziałem mu o swojej sytuacji i pożyczyłem pieniądze na nocleg w Hotelu będąc cały czas w kontakcie z matka poprosiła go, aby mi pomogli późnym wieczorem zawiózł mnie swoim samochodem do Hostelu dodatkowo kupił mi jakieś jedzenie i chyba wręczył jeszcze trochę pieniędzy. Niestety następnego dnia skontaktowałem się z matka znowu nie mając gdzie się podziać, jeśli pamięć mnie nie myli dopożyczyłem kolejne pieniądze mimo ze moja matka przebywała w Hospicjum cały czas otrzymywała emeryturę i tak pewien czas tułałem się po Hostelach była tak kochająca ze nie pozwoliła abym spal w noclegowni z menelami Nawet w Hospicjum pożyczała pieniądze abym nie skończył na ulicy i miał na jedzenie Pewnego dnia, kiedy bylem u matki w Hospicjum przed wejściem stało dwóch mężczyzn, którzy prowadzili dosyć ostra wymianę zdań podszedłem do jednego z nich i zapytałem czy jego kolega ma podobny problem do mojego Odpowiedział mi ze jego brat nie może pogodzić się ze śmiercią matki później się okazało ze byli braćmi. Jeden z nich był wierzący przedstawiliśmy się sobie miał na imię Andrzej miał trochę po40-stce, kiedy opowiedziałem mu, co się stało wydarzyło się cos dziwnego obcy człowiek, którego co dopiero poznałem zaproponował mi pomoc zdążył jeszcze poznać moja matkę przed śmiercią. Postanowił wynająć mi pokój w Hotelu „LIVIA” w Wołominie na okres około dwóch tygodni dziś mogę domyślać się ze pomogli mi z powodu mojego pytania dotyczącego jego bratana pewien okres czasu miałem gdzie się podziać i równocześnie być blisko matki, choć nie często chciałem ja odwiedzać w Hospicjum gdzie za każdym rogiem czaiła się śmierć. Do Hotelu livia można było dojść na piechotę z Hospicjum. Miałem tam również zapewnione wyżywienie na okres przebywania. Mijały dni cały czas mieszkałem w Hotelu, co jakiś czas odwiedzając matkę w Hospicjum wolałem jednak mieć z nią kontakt telefoniczny może i trochę za rzadko ja odwiedzałem łudząc się ze jednak z tego wyjdzie jakimś cudem, choć wiedziałem ze Hospicjum to dom śmierci. Chodziła o własnych silach, choć miała założony cewnik okropnie to wyglądało, ale dawała jakoś rade mówiła ze niedługo jej go odłącza, była komunikatywna zapewniała mnie ze będzie jeszcze wszystko dobrze może sama usilnie wierzyła ze stanie się jakiś cud. Podobno rozmawiała z psychologami o wynajęciu mieszkania w Wołominie. Zastanawiałem się czy była aż tak naiwna czy tylko chciała mnie pocieszyć, abym się nie martwił. Niestety mniej więcej na cztery dni przed śmiercią jej stan się pogorszył miała nudności bole żołądka, w Sobotę na dzień przed śmiercią była już w nie zbyt dobrym stanie jednak zdążyła mi dać jeszcze ostatnie pieniądze na przetrwanie powiedziała abym przyszedł do niej jutro, bo źle się czuje, wtedy chyba do mnie dotarło ze to już koniec poszedłem jeszcze do jej lekarki, aby się spytać, co się dzieje powiedziała ze matka nie wyjdzie z tego nie wiem, jakim cudem się trzymałem w kupie może faktycznie Bóg miał w tym swój udział w końcu cale zżycie bylem synkiem mamusi a właściwie Maminsynkiem, ale nie wstydzę się tego wyszło jak wyszło może mogło być gorzej. Tego popołudnia pożegnałem się z nią i wróciłem do Hotelu, następnego dnia, kiedy wstałem a właściwie się obudziłem zadzwoniłem do niej, niestety nie odbierała telefonu już wtedy zorientowałem się ze jest cos nie tak. Przez chwile pomyślałem ze nie żyje albo zasnęła dosyć twardo, praktycznie zawsze odbierała ode mnie telefon, ponawiałem próbę jeszcze kilkakrotnie. Po południu poszedłem do Hospicjum i moje podejrzenia okazały się prawdziwe. Była już w stanie agonalnym wyglądało to dosyć nie przyjemnie a o dogadaniu się z nią nie było już mowy, nie porozumiałem się z nią przed śmiercią. Odeszła tak jak chciała, a ja zostałem całkiem sam bez mieszkania mebli bez niczego, uratowałem tylko najpotrzebniejsze i najbardziej sentymentalne rzeczy. Kiedy umierała nie dałem rady trzymać jej za reket niestety, kręciłem się trochę po korytarzu i dzwoniłem do jej znajomych ze właśnie odchodzi. To wszystko trwało dłuższy okres czasu, kiedy wszedłem do pokoju po jakimś czasie jej oddech jakby osłabł po chwili pobiegłem po pielęgniarkę, która poszła po lekarza, przybiegła po kilku sekundach i stwierdziła zgon nigdy nie myślałem ze Bede świadkiem śmierci to bardzo dziwne odczucie. Po śmierci matki siedziałem jeszcze trochę w Hospicjum nigdy wcześniej nie bylem tak blisko martwego człowieka. Pod wieczór wróciłem do Hotelu i położyłem się spać, w Hospicjum poznałem jeszcze pewne małżeństwo które pomodliło się za moja matkę i dali mi pewna sumę pieniędzy trzeba przyznać ze miałem sporo szczęścia przez cały okres bezdomności. Probowalem się skontaktować z Andrzejem pobyt w Hotelu dobiegał końca, wreszcie zadzwonił do mnie, kierowniczka Hotelu była tak dobra ze przedłużyła mi termin pobytu o tydzień, co sprawiło ze do pogrzebu matki miałem jeszcze gdzie się podziać. Na odchodne dala mi także pewne wsparcie finansowe. Po przyjeździe do Wołomina Andrzej zaprosił mnie na obiad po raz kolejny mi pomagając w kwestii finansowej a właściwie to zrobił mi większe zakupy, kiedy jeszcze przebywałem w Hotelu, jego matka także zmarła, ale kilka dni wcześniej od mojej. Pracownicy Hospicjum pomogli mi przy formalnościach, co do pogrzebu niestety musiałem zostawić matkę w Wołominie z pewnych względów tam gdzie leży ojciec nie było już miejsca. Na pogrzeb przyjechało niewiele osób pragnęła może wierzyć ze ma przyjaciół a w rzeczywistości miała tylko znajomych. Moja matka lubiła ludzi niestety w zżyciu dokonała jednak pewnych złych wyborów, które być może zemściły się na nas po latach. Przed pochowkiem trumna była otwarta chciałem ja jeszcze ten ostatni raz zobaczyć chyba nie dowierzając ze już nie żyje. Po pogrzebie zostało mi jeszcze kilka dni w Hotelu, nie wiedziałem, co mam dalej ze sobą zrobić, całkowicie nie miałem, dokąd pójść, myślałem trochę o przeszłości, w końcu nadszedł dzień, w którym musiałem opuścić Hotel i wróciłem do Warszawy. Odwiedziłem tym razem innego kolegę, znowu bylem na ulicy, pozwolił mi się przespać u siebie w samochodzie, choć było ciasno i niewygodnie nie miałem wyboru, kolejna noc przesiedziałem u niego na klatce schodowej, bo niestety nie mogli mnie wziąć do siebie do domu. Wtedy powiedział mi o schronisku na Marywilskiej 44 MONAR-MARKOT szczerze nie chciałem tam pójść jednak nie miałem wyboru zawiózł mnie tam samochodem niestety było już po 18-stej i pracownicy socjalni już nie urzędowali. Jednak trochę wcześniej pojechałem na Hoża, 57 aby znaleźć jakieś schronienie, wtedy chyba nic nie było i musiałem zakotwiczyć w noclegowni na Polskiej 33 pojechałem tam wszędzie rozlegał się nie miły zapach, co prawda nie było tam rasowych meneli, ale towarzystwo bywało różne jak się trafiło musiałem tam jednak zostać bylem bardzo zmęczony na szczęście miałem parę groszy, aby zapłacić za ten Apartament. Łącznie spędziłem tam około tygodnia a może nawet cały już nie pamiętam, pieniądze miałem jeszcze od znajomych mamy. W końcu zadzwoniłem do ośrodka na Marywilska 44 to, co zobaczyłem zza ogrodzenia nie było zbyt piękne wytatuowani faceci po kryminale za różne przestępstwa. Ale musiałem tam pójść chciałem wreszcie się normalnie umyć w noclegowni nie było odpowiednich warunków do takich rzeczy. Kiedy przybyłem na miejsce przyjął mnie potężnie zbudowany Pan Mietek wcześniej jednak miałem spotkanie z zastępca kierownika. Pan Mietek dal mi do wypełnienia formularz z wypisanym regulaminem przeczytałem go na szybko, choć nie dokładnie, po czym podpisałem wszystko i zostałem przyjęty na schronisko. Pokój był malutki i brzydki jak więzienna cela na około dziesięciu mężczyzn, jeśli dobrze pamiętam, metalowe piętrowe lóżka nic ładnego. Pierwsza noc była ciężka wciąż myślałem o matce, o siódmej rano do pokoju wszedł niejaki Paweł kierownik od przydzielania pracy na schronisku wyglądał jak gangster za sama mordę dałbym mu 25-lat bez wyroku nie był przyjemny pognał mnie do roboty na rzecz schroniska, niestety nie dawałem rady nawet zamiatać korytarza, po kilku dniach zgłosiłem się do Pana Mietka i powiedziałem mu ze nie daje rady psychicznie. Psychologiem, który mnie przyjął była ładna blondynka o zgrabnej figurze i niebieskich oczach nazywała się właśnie Iwona Zimecka. Po nieco dłuższej rozmowie zgodziła się mnie przyjąć na Hostel, to był oddział dla ludzi z rożnymi zaburzeniami, począwszy od alkoholu a skończywszy na zaburzeniach depresyjnych. Oczywiście zgodę na przyjęcie musiała wyrazić Pani kierownik Katarzyna Perzanowska, która stała się moim prześladowcą. Zostałem przydzielony do pokoju nr. 11 na samym końcu długiego korytarza, w przeciwieństwie do pokoju na schronisku to był luksus był przeznaczony na 6-osob, wprowadził mnie do niego niejaki Krzysztof był kiedyś mieszkańcem tego miejsca. W sumie to był fajnym facetem, choć kilka razy się przemówiliśmy. Kiedy wszedłem do pokoju było w nim czterech mężczyzn, ja bylem piaty, przywitałem się i rozpakowałem swoje rzeczy do obszernej szafy, która dostałem. Z grona tych czterech mieszkańców, których poznałem najbardziej chyba polubiłem Mirka był dosyć spokojnym człowiekiem miał trochę powyżej pięćdziesięciu lat, mimo sporej różnicy wieku udało się nam zaprzyjaźnić. Przez pewien okres czasu miałem z nim kontakt telefoniczny niestety obecnie nie widuje go od dłuższego czasu, w wolnych chwilach czasami się spotykaliśmy. Pomógł mi jak zostałem wydalony z Monaru, z pozostałą reszta osób nie zaprzyjaźniłem się za specjalnie w takich miejscach jest dużo fałszu i nienawiści w Monarze było trochę dziadostwa a ja bylem trochę inny niż wszyscy. W Monarze był pewien Jacek, którego polubiłem niestety nie do końca był taki jak myślałem, człowiek ciągle się kimś rozczarowuje, Jacek był dosyć chytry i samolubny wychował się jeszcze w czasach komunistycznych miał trochę powyżej pięćdziesięciu lat, a wiec okres lat 80-tych pamiętał doskonale, na tamten czas przypadała jego młodość, był trochę dwulicowy i fałszywy przynajmniej przed odejściem tak go odebrałem za całokształt jego zachowania. Jeśli chodzi o mnie to już pierwszego dnia podpadłem kierowniczce Hostelu, kiedy bylem pod prysznicem wyszedłem z niego tylko w majtkach i podkoszulku. Kierowniczka narobiła krzyku ze tu są kobiety i co ja sobie wyobrażam faktycznie były tam modelki z Playboya(śmiech) cos tam jej odburknąłem, ale w końcu przeprosiłem i cala sprawa przycichła, jednak to był dopiero początek moich kłopotów z Panią Katarzyna P. Dalszym ciągu czułem się bardzo samotny, chociaż pod względem mentalnym nie bylem zbyt dobrym synem dla swojej matki po prostu odbijało mi i już. Bylem jednak dzieckiem wypieszczonym i chowanym w pewnym sensie pod kloszem, a teraz znalazłem się wśród zupełnie obcych ludzi, którzy za mną banie przepadali delikatnie mówiąc. Podobno rzucałem się w oczy swoim narcystycznym zachowaniem, nie do końca to rozumiem jednym słowem nie pasowałem całkowicie do tego towarzystwa. Mimo wszystko za wszelka cenne chciałem tam przetrwać i wrócić w miarę do normalnego życia. Kolejne miesiące nie wyglądały najlepiej, choć starałem się nikomu nie wchodzić w drogę niestety na próżno. Najgorsze problemy miałem z Panem Witkiem czepiał się wszystkiego był gospodarzem Hostelu i chyba się przeceniał wredny złośliwy tak go odbierałem, któregoś dnia powiedziałem mu parę słów i już była miedzy nami wojna. Od tamtej chwili nie znosił mnie za długa kąpiel oraz pranie w nieprzepisowych godzinach, wciąż nie dawałem sobie rady z dyżurami zaspałem na obierka miałem ciągle stresy, czułem w sobie ogromna presje psychiczna ze strony kierowniczki. Zawalałem dyżury i łamałem regulamin. Katarzyna P. była zimna kobieta jak by bez uczuć powiedziała ze nie da mi spokoju. Kolejne tygodnie i miesiące były trudne do zniesienia, jedynym pocieszeniem dla mnie była Iwona Zimecka, do której zawsze mogłem przyjść i powiedzieć o tym, co mnie trapi wkładała cale swoje serce w prace z pacjentami w jej pięknych oczach było widać wrażliwość na krzywdę drugiego człowieka to chyba było w niej najpiękniejsze. W miarę upływu czasu zacząłem do niej cos odczuwać nie mogę jednoznacznie powiedzieć ze to była miłość, ale mimo wszystko cos w tym było, co dawało mi poczucie ze nie jestem do końca samotny. Była to zupełnie obca kobieta, ale jej urok oczarował mnie. Wygląd nie był już dla mnie taki ważny, choć nie da się ukryć ze była dosyć atrakcyjna kobieta. Czasem były chwile, kiedy nie była dla mnie zbyt mila, ale ona to wiedziała po godzinie czy dwóch schodziła do pokoju i pytała jak się czuje, to było wspaniale i pociągało mnie w niej najbardziej chyba najbardziej? Czasami, kiedy siedziałem u niej w gabinecie i zwierzałem się ze swoich problemów to w pewnych chwilach chciałem ja przytulic potrzebowałem tego nie patrzyłem na nią jak na obiekt seksualny nie potrzebowałem tego wystarczyło tulić ja w swoje ramiona. To jednak mogłem robić tylko w swoich marzeniach lub oczami wyobraźni. Dzięki tej kobiecie przetrwałem tam 6-miesiecy po kolejnych wpadkach w końcu zostałem wydalony, tym razem Iwona. Nie mogła już mi pomoc nie miała wpływu na decyzje dyrektora i kierowniczki Katarzyny P. ratowała mnie jak tylko mogła niestety tym razem już się nie udało. Główna przyczyna wydalenia mnie ze schroniska było zrezygnowanie z terapii grupowej, ale to był raczej pretekst do pozbycia się mnie na dobre a może to z powodu moich uczuć do Iwony Z. Trudno powiedzieć. Miałem tez problemy z wypowiedziami na temat mieszkańców schroniska. Po wydaleniu mnie z Monaru trafiłem znowu na ulice w ciągu dnia tułałem się po mieście a wieczorami jeździłem autobusami czasami trochę tam przysypiałem. Trwało to kilka dni i znów odwiedziłem kolegę z dawnych lat dal mi trochę pieniędzy, po czym jego mama zrobiła mi herbatę i dala cos do zjedzenia i tak minęło parę godzin, po czym znowu udałem się na ulice nie mogłem u niego zostać na noc. Po kilku dniach i nocach spędzonych na ulicy bylem bardzo zmęczony zadzwoniłem do Mirka dawnego mieszkańca Monaru odszedł stamtąd na własne życzenie, bo nie mogli znieść fochów Pani Katarzyny P. obecnie przebywał od dłuższego czasu w płatnym schronisku na Siekierkach to była strasznie zapyziała nora, ale nie miał innego wyjścia. Zaproponował mi abym przyjechał do niego i zjadł cos ciepłego bylem wygłodniały wyczerpany tym wszystkim, zgodziłem się. Kiedy przybyłem na miejsce zjadłem obiad i napiłem się gorącej herbaty, po czym pierwsza noc spędziłem wreszcie w łóżku. Następnego dnia poszedłem obok do budynku gdzie mieściła się noclegownia ta, w której już wcześniej bylem, musiałem znów tam zakotwiczyć na krótki okres czasu w tych nie przyjemnych warunkach. Bylem tam chyba ponad tydzień w międzyczasie jeździłem na Hoża 57 szukać sobie jakiegoś schroniska o powrocie na Marywilska 44 nie było nawet mowy. Kierowniczka była nieugięta wobec mnie i nie chciała mi dać kolejnej szansy. Jej nienawiść do mnie przerastała ja sama, nie miała podejścia do drugiego człowieka a w każdym razie na pewno do mnie, źle ja odbierałem przytłaczała mnie psychicznie swoim zachowaniem. Któregoś dnia po nocy spędzonej w noclegowni pojechałem na Woronicza do siedziby telewizji, przed wejściem zaczepiłem pewna dziennikarkę, której powiedziałem o swoich problemach i ze potrzebuje pomocy, bo nie mam gdzie się podziać. Ta z kolei dala mi namiar właśnie do Pani Małgorzaty Piekarskiej skontaktowałem się z nią telefonicznie i opowiedziałem, co się stało, powiedziała ze spróbuje mi pomoc niestety jej interwencja nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, choć z pewnością starała się zrobić, co tylko mogła. Do schroniska na Marywilska 44 nie udało mi się wrócić, choć chciałem ze względu na Iwonę Z. Przywiązałem się do niej mimo wszystko zrobiła dla mnie, co mogła a poznanie Pani Małgorzaty Piekarskiej pokazało ze nie wszyscy dziennikarze to ludzie szukający taniej sensacji w cierpieniu innych osób, podczas pierwszej rozmowy czułem niepewność stałem chyba nawet przed brama Monaru martwiąc się, co dalej ze mną będzie i o moje rzeczy, których nie miałem, dokąd zabrać. Pani Małgosia należy do stanowczych kobiet powiedziała ze, jeśli ja okłamuje to nakopie mi do D.... Py, twierdziła ze jestem roszczeniowa osoba mimo wszystko pod płaszczem ostrej dziennikarki kryje się jakaś dobroć i współczucie. To jedyna osoba medialna, z która do dziś utrzymuje kontakt. Czasie bezdomności miałem nie tylko możliwość poznać jej glos, osobiste spotkanie było bardzo mile. Pewnego razu zaskoczyła mnie swoja propozycja, bylem już wtedy kilka dni na ulicy nie zwierzy przepocony w żadnym wypadku nie chciałem jej przynieść wstydu i zrezygnowałem z propozycji zaproszenia na obiad do malej przytulnej restauracji, która mieściła się w Domu Literackim na Starym Mieście w Warszawie chyba nie za bardzo wierzyła ze pragnę wyjść z kłopotów i powiedziała mi kiedyś ze dala mi wędkę, ale ryby musze złowić sam, może i miała racje, ale to mi nie wychodziło. W końcu dotarłem do DOMU „R”, czyli do „Stowarzyszenia „Otwarte Drzwi” na ul. Targowej 82 w Warszawie, to było całkiem inne miejsce odmienne od pozostałych, w których bylem, po za tym niedaleko od mojego miejsca zamieszkania, do którego miałem sentyment. Po dłuższej rozmowie z piękna Aleksandra Kupczyk oraz nie mniej urodziwa Psycholog Natalia Zawada zostałem przyjęty do domu „R” (Dom Rotacyjny) jeszcze ta ostatnia noc musiałem spędzić w noclegowni na Polskiej 33 jednak bylem już zadowolony ze kolejna noc wreszcie spędzę w normalnych ludzkich warunkach W Otwartych Dziwach nie było dużej ilości mężczyzn miejsc było na 20 osób w czasie, kiedy tam przybyłem było około 18-stu osób, choć dokładnie już nie pamiętam. Z mieszkańcami domu nie związała mnie przyjaźń po za paroma chłopakami, których dało się polubić jak Damian Apostoluk za mojej kadencji była tam jednak najlepiej zgrana paczka a właściwie to trzech przyjaciół Łukasz Kamiński (łysy) Adam Bill oraz Paweł Kamela (gorylasek) zawsze trzymali się razem sluchali podobnej muzyki i tym razem nie pasowałem do tego towarzystwa jest tam duża rotacja mało, kto zabawił tam na dłużej ja bylem 6-miesiecy. Na początku myślałem ze będzie to miejsce, z którego wreszcie wydostane się z bezdomności, niestety moje oczekiwania nie spełniły się. Wymagania Pani Prezes Anny Machalicy-Półtorak okazały się dla mnie nie do przeskoczenia, choć starałem się sprostać jej wymaganiom i dać z siebie wszystko, na co pozwoliły mi moje możliwości. Niestety i to nie pozwoliło mi tam przetrwać, na zmywaku nie za bardzo dawałem sobie rade zawsze bylem powolny a szefowa kuchni była i jest do dzisiaj dosyć wymagająca Pani Barbara, która oczywiście nie przepadała za mną. Kiedy pierwszy raz jeszcze przed pójściem do schroniska Monaru zobaczyłem Aleksandrę Kupczyk wydala mi się kobieta niewyróżniająca się od innych, jednak to była krótka rozmowa, po której odmówiono mi przyjęcia ze względu na przekroczenie dopuszczalnego wieku do 35-lat oraz braku wolnych miejsc na chwile obecna. W Stowarzyszeniu trwał właśnie remont i Pani Ola przyjmowała w piwnicy pamiętam jak zszedłem na dół i ja ujrzałem była śliczna jak wiosenny kwiat jednak wtedy bylem zbyt zestresowany swoja sytuacja, aby to zauważyć mimo wszystko przyjęła mnie z uśmiechem na twarzy i to było fajne. Kiedy jednak poznałem ja bliżej znowu dopadło mnie to samo uczucie, co do Iwony Z. Z ośrodka na Marywilskiej 44 Pierwsze dni i tygodnie w Schronisku na Targowej 82 były całkiem niezłe i atmosfera domowego klimatu, choć było nas w pokoju 10-ciu mieliśmy dobre wyżywienie napoje, ciasto czasem słodycze. Mimo wszystko czułem w sobie pustkę brakowało mi jeszcze wtedy matki, starałem się psychicznie przytulic właśnie do Pani Oli Kupczyk pragnąłem jej zrozumienia i akceptacji takiego, jakim jestem, czasami to się jej udawało jej piękne oczy się śmiały i to dawało siłę przetrwania wtedy miałem nadzieje ze będzie lepiej chciałem jak najwięcej czasu spędzać w jej obecności, była druga kobieta po Iwonie Zimeckiej, która mnie oczarowała, choć to dwie całkiem różne kobiety. I Iwona Zimecka była uczuciowa a Pani Ola to typ zimnej kobiety przynajmniej ja tak to odczuwałem Mimo ze w Domu „R” mieliśmy wsparcie Psychologa ślicznej Natalii Zawady oraz co tygodniowe grupy wsparcia to mi nie wystarczało nie wiem, dlaczego ale pragnąłem Panny Oli było w niej cos, co mnie przyciągało jak magnes mimo ze kilka razy wypowiedziała niemiłe słowa w moją stronę. Na okres 6-ciu miesięcy, które tam bylem było kilka sytuacji, kiedy stałem blisko niej zawsze pachniała świeżością wtedy miałem ochotę ja przytulic chyba brakowało mi tego od dawna. Niestety gdybym to zrobił od razu wylądowałbym na ulicy i nigdy nie miał tam powrotu. Mimo ze od dłuższego już czasu bylem w Domu „R” brakowało mi Iwony straciłem z nią kontakt, ale odzyskałem go i bylem szczęśliwy z czasem doszło do mnie ze Aleksandra Kupczyk drwi sobie z moich odczuć, co do jej osoby, pewnego poranka zaspałem weszła do naszego pokoju i powiedziała abym się pakował, mimo że tryskała złością wciąż była piękna jak kwiat ja bylem znowu załamany na szczęście to była tylko banicja na okres tygodnia i znowu wylądowałem w noclegowni na Polskiej 33 po tygodniu wróciłem brudny przepocony i znowu pełny nadziei ze jednak cos tutaj się ułoży. Po powrocie trochę odpocząłem psychicznie, ale nie na długo znowu dostawałem stany przygnębienia jednak miałem jeszcze kontakt telefoniczny z Iwona Zimecka wiedziałem już w Monarze ze nie jest samotna i to chyba był dla mnie pewien problem nie chciałem mimo wszystko, aby mnie zostawiała samego, jednak ktoś się o to postarał. Z biegiem czasu przestała dzwonnic zastanawiałem się, kto mogli być zazdrosny o ta relacje, która choć może była nagięciem etycznym, ale za to, jaka piękna wcześniej Iwonka była wesoła nawet mieliśmy się spotkać prywatnie i porozmawiać o wszystkim wtedy chyba powiedziałbym jej o moich uczuciach, co do niej mimo ze miała kogoś, ale nie była zamężna. Kolejne tygodnie w „Otwartych Dziwach” nie były dla mnie łatwe nic mi się nie chciało powoli zacząłem łamać regulamin a Pani Ola oczywiście nie była z tego zadowolona nie mogła się pogodzić z tym ze czuje do niej miętę to jakby godziło w jej poczucie wartości, może czuła się lepsza, choć podobno nie lubiła dzielić ludzi. Najbardziej mila chwila w Domu „R” był dzień, w którym zadzwoniła do mnie dziennikarka telewizji „TVN”, kiedy jeszcze bylem w Monarze chciałem wystąpić w programie „Rozmowy w Toku” mimo wszystko nikt się nie odezwał, dopiero jak już bylem w Stowarzyszeniu „Otwarte Drzwi” nastąpił zwrot w tej sprawie, ale nie cieszyłem się długo nagle dziennikarka przestała dzwonnic i moje plany znów runęły, co prawda mam pewne podejrzenia, dlaczego tak się stało, ale to tylko podejrzenia. W końcu pętla powoli zaczynała mi się zaciskać na mojej szyi, bylem tam obsadzony jak dobrze pamiętam na siedmiu stanowiskach i w końcu tez wyleciałem na ulice za całokształt mojej twórczości. Od 13-nastego kwietnia 2015 roku znowu bylem na ulicy a dla Pani Oli bylem tylko kolejnym nr. w statystyce. Miało być pięknie milo, ale znów stało się inaczej. Chciałbym na koniec poświecić jeszcze trochę czasu Iwonie Zimeckiej ze Stowarzyszenia Monar-Markot, kiedy zostałem już wyrzucony z „Otwartych Drzwi” pojechałem któregoś dnia na Marywilska 44a postanowiłem zaczekać na nią na peronie gdzie jeździły SKMKI wiedziałem ze jest środa i wychodzi z pracy po 19-stej i wreszcie znów ja zobaczyłem, jej twarz jednak wyglądała na zmartwiona moim widokiem starałem się podejść w jej stronę, ale trzymała przy uchu telefon jakby z kimś rozmawiała a może tylko udawała ze to robi, abym nie podchodził do niej próbując nawiązać rozmowę. Ale ja chciałem, aby mi wyjaśniła, dlaczego w krótkim czasie zmieniła swoje podejście do mnie. Tej możliwości niestety od niej już nie otrzymałem odeszła w głąb peronu sunąc jak letni wiatr, który delikatnie pieścił jej blond włosy. Chyba następnego dnia będąc w parku zadzwoniłem jeszcze ten ostatni raz, była niezbyt mila powiedziała ze nie wyjaśni mi, dlaczego tak postąpiła spytałem ja czy już nigdy się nie spotkamy? Odpowiedziała ze nie i nie może już dłużej ze mną rozmawiać. Bylem na ulicy znowu sam, kiedy jednak wiele miesięcy wcześniej odchodziłem z Monaru Iwonka zrobiła cos, czego nie mogę pominąć w mojej opowieści tego dnia, kiedy odchodziłem dala mi pewna sumę pieniędzy abym mogli jakoś przetrwać na ulicy, to był wspaniały gest z jej strony, którego nie podjąłby się raczej żaden psycholog, dala mi wtedy oprócz pieniędzy swoja wrażliwość i ciepło, którego nie można przecenić. Kiedy obchodziłem z Monaru brakowało mi właściwie wszystkiego, nie miałem mydlą, szamponu do włosów któregoś dnia umówiłem się z nią na peronie skąd jeździła do domu, było wtedy dosyć zimno wyglądała na przemarznięta, było to widać nawet w blasku jej pięknych oczu, jej smukła dłoń sięgnęła do torebki wyjmując to, o co ja prosiłem jeszcze siedząc u niej w gabinecie tego dnia, kiedy odchodziłem. W ten zimowy wieczór miałem okazje, aby podziękować jej za wszystko, co dla mnie zrobiła, niestety nie odważyłem się jej objąć, pomyślałem ze zostanie to przez nią źle odebrane niedługo po tym przyjechała „SKMKA” zabierając ja do domu. Może to śmieszne, ale była dla mnie jedyną blond pięknością w tym całym bezdomnym świecie. Często mówiłem jej o swoich rozterkach i kompleksach związanych z uroda jeszcze za czasów jak zżyli rodzice, wtedy wyszukiwała mi w Internecie gabinetów chirurgii plastycznej, które mogłyby mi pomoc w zamian za reklamę ich usług, ale w Polsce to nie działa. Mimo ze bylem w Schronisku i nie miałem już rodziny to cały czas pragnąłem dokonać pewnych małych już zmian. Kiedy przebywałem w Hotelu w Wołominie straciłem spora cześć włosów, które powypadały mi w czasie pobytu matki w Hospicjum. Musiałem je sporo podciąć, jednak początki łysienia zaczęły się jeszcze w domu, chciałem je przeszczepić łysienie dla byłego słuchacza metalu nie jest mile a sentyment do włosów pozostał we mnie do dziś, wtedy znalazła specjalistę od przeszczepu włosów Doktora „Prandeckiego”, który miał swój gabinet na ul. Hożej na Śródmieściu, po przygotowaniu i zamieszczeniu prośby w Internecie nie wierzyła ze Doktor się odezwie, mówiła abym na to nie liczył jednak o dziwo odpisał na moja prośbę. Iwona była mile rozczarowana i zdziwiona ze ktoś chce mi za darmo pomoc. Nie ukrywałem tez swojego szczęścia a Iwonka cieszyła się z mojego powodu ze cos wreszcie się uda będąc jeszcze w tamtym Schronisku. Nie zapomnę dnia, kiedy prosto z Monaru pojechałem do kliniki Doktora, mieściła się na piętrze w budynku za brama zapukałem do drzwi przywitałem się, po czym usiadłem na krześle spytał się, czego oczekuje. Powiedziałem mu o początkach łysienia z przodu głowy, po chwili obejrzał zachodzące u mnie zmiany i powiedział ze w moim przypadku interwencja nie będzie wymagała wielkiego nakładu pracy. Niestety moja szczerość nie wyszła mi chyba na dobre, powiedziałem Doktorowi prawdę o swoim miejscu pobytu, jakim w ten czas było Schronisko a także o stracie mieszkania oraz rodziny. Mimo wszystko twierdził ze mi pomoże pokazał nawet zdjęcia pacjentów jak wyglądali przed i po przeszczepie, twierdził ze nigdy nie jest tak samo jak przy naturalnym odroście, ale nie ma wielkich różnic i wygląda na to ze pacjenci są szczęśliwi. Po kilkunastu minutach spotkania pożegnałem się z nim wcześniej dając mu swój nr telefonu, powiedział tylko ze Bede musiał poczekać około miesiąca, bylem cały szczęśliwy wychodząc z jego gabinetu ze wreszcie cos się uda i doczekam się pierwszego zabiegu w zżyciu. Po powrocie do Schroniska zaraz pobiegłem do Iwonki, aby powiedzieć jej o wszystkim ucieszyła się. Jednak znowu moje szczęście nie trwało długo, jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do Doktora spytać się, kiedy to dokładnie może nastąpić, po prostu nie mogłem się doczekać. Jednak zaczął zmieniać swoje zdanie, co dotyczyło zabiegu powiedział ze może to być niemożliwe ze względu na duże koszty a w moim przypadku nawet około pięciu tysięcy, to mnie zdziwiło w gabinecie twierdził ze mój przypadek nie jest ciężki, powiedział tez ze nie ma, kto pokryć kosztów mojego zabiegu nawet, jeśli on sam zrezygnuje z wynagrodzenia, wtedy cos mi zaświtało ze może nie potrzebnie przyznałem się ze mieszkam w Schronisku oraz o całej swojej sytuacji z mieszkaniem i rodzina. Jeśli rozmawiał ze swoimi kolegami mogli wspólnie dojść do wniosku ze nie ma sensu przeszczepiać włosów osobie bezdomnej i to jeszcze za darmo. Dzisiaj ciężko jest mi stwierdzić, co tak naprawdę sprawiło ze nie mogli mi zrobić tego przeszczepu i jaka była prawdziwa tego przyczyna. Mimo wszystko dostałem się z Monaru do chirurga plastycznego dzięki swojemu uporowi oraz pomocy kochanej Iwonki. Czasami potrafiła się zezłościć, ale wiedziała jak to źle na mnie działa, chciałem jak najwięcej czasu przebywać w jej towarzystwie moja szczególna uwagę zwróciły jej zęby, były praktycznie idealne jak z obrazka a ich biel wydobywała się na zewnątrz z dużych ponętnych ust. Matka natura nie poskąpiła jej urody, siedząc na krześle trzymała noga na nogę a jej blond włosy chyliły się na szczupłe ramiona, choć to sprawa gustu każdy ma swój własny, mieliśmy tez wspólne spotkania, na co tygodniowej grupie wsparcia, miała wyczucie, czego pragnę i potrzebuje chyba nawet stałem wtedy na ulicy nie wiedząc, co mam ze sobą Zrobić tym bardziej ze wtedy zbliżała się zima właśnie w tym okresie zostałem wyrzucony z Monaru wypowiedziała przez telefon zdanie, o którym marzyłem, aby się wtedy spełniło „Ja Pana do siebie do domu nie zabiorę, bo nie mam takiej możliwości” Dzisiaj po takim długim czasie nie ukrywam ze odzwyczaiłem się od niej, ale należy zadać pytanie, co by się stało gdybym znowu ja zobaczył po tak długim czasie. Kiedy jeszcze przebywałem w Monarze wpadłem właśnie na pomysł, aby zgłosić się do Talk Show Ewy Drzyzgi to był dla mnie pomysł na wydobycie się z kłopotów i spełnienie swoich marzeń, któregoś dnia zadzwoniłem do siedziby stacji i nagrałem się kilkakrotnie, wtedy jednak nikt się nie odezwał, dopiero po wielu miesiącach jak już wspomniałem zadzwoniła do mnie dziennikarka „TVN” Jednak niepotrzebnie dowiedziały się o tym Pani Anna Machalica-półtorak oraz Pani Ola Kupczyk nie skojarzyłem wtedy ze prezesowa Stowarzyszenia „Otwarte Drzwi” ma tam pewne znajomości, które mogły utrudnić mi dostanie się wtedy do tego programu może bali się ze coś powiem Co nie będzie nie wygodne dla Stowarzyszenia. Od tamtego czasu wiele razy próbowałem skontaktować się z dziennikarzami „TVN” niestety bez skutecznie zanim jednak wyleciałem ze Stowarzyszenia „Otwarte Drzwi” powiadomiłem o tym Iwonkę cieszyła się ze cos wreszcie może się uda, ale do dziś nic mi z tego nie wyszło a Iwonka no cóż? Dzisiaj pozostało mi o niej wspomnienie, które na zawsze zostanie w moim sercu. Szkoda tylko, że straciłem z nią kontakt i nie wiem, co myśleć o tym, dlaczego to tak się skończyło może wystraszyła się abym się w niej nie zakochał trudno powiedzieć. Po wydaleniu mnie z Targowej 82 znowu tułałem się trochę po ulicy, na bezdomności człowiek ma sporo wolnego czasu na przemyślenia, starałem się dosyć często odwiedzać miejsce swojego dawnego zamieszkania, wtedy odżywają wspomnienia, staram się do nich wracać, choć mi nie służą pod względem psychicznym. Kiedy patrzyłem na blok, w którym mieszkałem cale lata razem ze swoimi rodzicami, czuje się wtedy jakoś dziwnie i nie potrafię tego dokładnie opisać, na pewno jest jakaś tęsknota za tym, co było i nigdy już nie wróci pozostawiając jednak blask cienia przeszłości. Odnowiony balkon, który został przemalowany, czy mały szczegół jak lampa, której już nie ma, w to, co moi rodzice włożyli prace, aby nam było trochę lepiej, zniknęło przepadło raz na zawsze. Park blisko mojego bloku jest także wspomnieniem spędzałem tam trochę czasu, jako nastolatek i małe dziecko, nawet widok szkoły podstawowej, do której chodziłem także budzi pewna tęsknotę, choć nie przepadałem za nią. Kiedy opuściłem Dom „R” pojechałem do noclegowni mimo ze nie chciałem, miałem dość zasypiania w autobusie od czasu, kiedy tam bylem ostatni raz nic się nie zmieniło bylem tam tydzień potem już było gorzej musiałem spać na klatkach schodowych, bylem strasznie zmęczony do tego skończyły mi się pieniądze na jedzenie i picie. Będąc w noclegowni poznałem Darka dosyć miły człowiek po 50-siatce jest trochę jak ojciec zaczęliśmy razem spędzać czas, szukaliśmy jakiś otwartych drzwi, aby wejść na klatkę do jakiegoś bloku i spędzić tam kolejna noc, w dzień jeździliśmy na kawę do „IKEA” Po mniej więcej około dwóch tygodniach pobytu na ulicy dostałem się do Schroniska „BETANIA” na Łopuszańskiej, 17 po czym zostałem tam przyjęty i znów mogłem trochę odetchnąć. Jakie tam były warunki trudno mi określić, kobiety miały dosyć dobrze natomiast mężczyźni niestety musieli koczować w barakach to był mały ośrodek może ogólnie na trzydzieści parę osób nie pamiętam? Wyżywienie było znakomite naprawdę jak w domu ogólnie atmosfera była mila tylko te baraki to przytłaczało człowieka strasznie jak slumsy, ale trzeba było przetrwać, oczywiście kobiety miały o wiele lepiej, ale to już teraz nie istotne. Bylem tam już szczerze sam nie pamiętam ile może około dwóch miesięcy i zostałem wydalony za brak aktywności zawodowej, chodziło głownie o opłatę za Schronisko a ta nie była mała, a potem znowu ulica ile czasu już naprawdę nie wiem w każdym razie trochę było? W końcu dotarłem do czwartego i już ostatniego Schroniska na Wolska, 172 kiedy przybyłem do „PRZYSTANI” zostałem zaproszony do środka przez pewnego człowieka a także mieszkańca owego miejsca, zastanawiałem się, co tym razem tutaj mnie spotka, po pobycie już w trzech poprzednich miejscach, które zawsze kończyły się katastrofa w efekcie, którym lądowałem na ulicy. Ten sam człowiek dal mi do wypełnienia formularz dotyczący moich danych osobowych oraz powiedział abym zaczekał na pracownika socjalnego, którym była przeurocza Pani Iwonka, po tej rozmowie zostałem przyjęty pokój nr. 10 był na samym końcu długiego korytarza przeznaczony na 12-scie osób, głownie starszych schorowanych ludzi. Otrzymałem od wyżej wymienionego Pana jak się później dowiedziałem sanitariusza, czysta pościel oraz najpotrzebniejsze rzeczy w celu utrzymania higieny. Moje lóżko stało w rogu pewnego rodzaju wnęce, to było dosyć wygodne miejsce, jakiś czas później zgłosiłem się jeszcze do pracownika socjalnego pytając o pomoc psychologiczna i zostałem umówiony na wizytę, i wreszcie ujrzałem moja niewiastę o wdzięcznym imieniu Marlena, przywitała mnie z uśmiechem na twarzy od razu przypadając mi do gustu, jest kobieta dosyć dużych rozmiarów w porównaniu do poprzednich moich psychologów może po za Katarzyna N. z Otwartych Drzwi, która także była pełna obfitości. Jest nie mniej urocza niż Iwona Z. I wypływa z niej podobna wrażliwość, już po pierwszej rozmowie nie miałem ochoty wychodzić z jej gabinetu tak ja polubiłem i nie miałem takiego poczucia bycia samotnym, często poświęcała mi więcej czasu niż to było możliwe jednak ciężko mi było się bez tego obyć. Moja kariera na Wolskiej oczywiście także nie trwała długo starsi Panowie nie mogli zrozumieć pewnych rzeczy, mój kolega Dariusz był tam ze mną przez pewien okres czasu, aby utrzymać się w pracy i moc wynająć mieszkanie i wreszcie udało się ja jeszcze wtedy bylem na Wolskiej niedługo potem zostałem wyrzucony spędziłem jedna noc na Dworcu Centralnym i wprowadziłem się do Darka, ale nasza sytuacja wciąż jest nieunormowana wynajmu to nie własne mieszkanie i zawsze można z niego wylecieć jesteśmy w kiepskim stanie psychicznym a szczególnie ja brak rodziców własnej rodziny mieszkania człowiek żyje z dnia na dzień, ale aby to Zrozumieć to trzeba przez to samemu przejść. Myślę ze większość Polskich bezdomnych nigdy nie wyjdzie na prosta Polskie Społeczeństwo oraz rząd już dawno maja na nich wy…bane i w naszym kraju to raczej się nigdy nie zmieni. Nie ma czegoś takiego w Polsce jak program wychodzenia z bezdomności to jakaś bajka dla naiwnych ludzi, którzy myślą ze doczekają się swoich mieszkań, nie wspominając już o menelach, którzy umrą na ulicy ze starości i wyczerpania. Spółdzielniom mieszkaniowym łatwo jest wyrzucać ludzi na ulice a później się dziwią, co się dzieje i skąd tyle bezdomnych a sami ich produkują skurwysyny z drugiej strony bogaci ludzie nie chcą pomagać są zajęci własnymi sprawami jak zakup kolejnego niepotrzebnego domu tylko po to, aby mieć więcej i więcej a i tak w końcu to im nie wystarcza. Czasie mojego pobytu na Wolskiej 172 cały czas jeszcze starałem się skontaktować z dziennikarzami „TVN”, ale bezskutecznie najwyraźniej Ewa Drzyzga nie jest taka jak myślałem wydala książkę widziałem ja w księgarni „Matras” przy kinie Femina, ale nie było szans na podejście do niej z powodu ochroniarzy. Nie Bede ukrywał ze nie mam pojęcia, co będzie dalej i jak wydostać się z biedy i zdobyć mieszkanie, chciałbym wyjechać z tego kraju gdzieś daleko może do Meksyku, ale o samodzielnym wyjeździe nie ma nawet mowy jestem realista nie poradziłbym sobie czasami myślę jeszcze o Stanach marzeniu z dzieciństwa a właściwie bycia małolatem Europa mnie nie za bardzo pociąga po za Hiszpanią? ale samodzielny wyjazd bez języka i osoby towarzyszącej nie wchodzi w plan, wiem że w Polsce ani ja ani mój kolega Dariusz raczej nic nie osiągniemy po za marnymi pensyjkami, za które nic konkretnego się nie da Zrobić, aby dokończyć wyksztalcenie jest dość późno a po za tym nie ma na to czasu i spokojnej głowy oboje tkwimy w bagnie po uszy. Jeśli ktoś wyrazi chęć pomocy proszę o kontakt robert.kierzniewski@gmail.com lub tel.570-955-662 i nowy nr. 531-955-667 Dziękuję!!! W Polsce bezdomność to bardzo niewygodny temat zresztą w innych krajach jest chyba podobnie? Amerykański aktor (Richard Gerę) poznał to na własnej skórze przygotowując się do tej roli bezdomnego nikt nie zwracał na niego uwagi, choć jest wielka gwiazda poczuł wtedy jak to jest nie mieć nic szkoda ze go nie znam? dziś trochę żałuje ze nie urodziłem się w USA może wszystko wyglądałoby inaczej. Moj kolega twierdzi ze dzisiaj chamy rządzą Polską i dlatego nie będzie lepiej zresztą może ma racje prawie codziennie w samo południe „IKEA” w Markach jest pełno buraków i to w godzinach pracy czy to trochę nie dziwne? Gdy by to było po 16-nastej to, co innego, ale nie w samo południe wygląda na to ze buraki nie pracują a unia dała im dobrobyt? znieczulica w Polsce jest coraz gorsza ludzie nie myślą o innych i są wpatrzeni tylko w samych siebie niestety! Na koniec chciałbym podziękować tym, którzy wyrazili chęć przeczytania tego, co napisałem, choć zainteresowanie bezdomnymi w naszym kraju jest naprawdę małe, ale jeszcze nie zamierzam rezygnować z marzeń trzeba próbować dalej? Pozdrawiam!!! THE END! (Kontynuacja) Jak wcześniej pisałem mieszkałem po schroniskach już z moim kolegą na wynajmie tak zwanej stancji z właścicielem starszym Panem Stanisławem zżycie na stancji nie jest usłane różami człowiek czuje na sobie ciągle jakaś kontrole to nie to samo jak samodzielny wynajmu mieszkania tym bardziej ze starsi ludzie maja swoje humory i miedzy innymi taki był Pan Stanisław nawet, kiedy zapłaciłem mu za wynajmu pierwsze dwa miesiące także żyłem w pewnym stresie szczególnie, jeśli chodzi o higienę w swoim domu siedziałem w wannie ile chciałem tutaj można było wziąć tylko prysznic i to raczej na szybko a to zupełnie nie Dla mnie i może zrozumieć mnie tylko taka osoba, która ma takie samo zdanie i lubi to samo. W mieszkaniu ogólnie nie było źle, chociaż standard był niski zresztą tak jak i cena nie była wygórowana mimo wszystko nie czułem się tam komfortowo, ale chciałem tam przetrwać dopóki nie znajdziemy z darkiem czegoś lepszego. Nawet, kiedy jeszcze nie zalegałem z opłata za wynajmu w dzień starałem się tam nie przebywać mimo ze moje mieszkanie było małe i także nie było o wysokim standardzie to jednak człowiek był u siebie a to zupełnie, co innego. Nie musiałem się z niczym spieszyć to był po prostu rodzinny dom, choć ojciec nie lubił jak za długo stałem przed lustrem i pluskałem się w wodzie, ale ja wiedziałem swoje po za tym jestem narcyzem lubię jeden rodzaj mężczyzn i jeden rodzaj kobiet. Po krotce nadeszła dla mnie czarna godzina dokładnie w Czwartek 31 Marca musiałem opuścić wynajmowana stancje z powodu zadłużenia to było już nie do spłacenia za okres 4 miesięcy po 400 zł znienawidziłem prace w Biedronce i po części dla tego tak się to wszystko ułożyło, nawet tam w domu nie czułem się dobrze było dla mnie za mało komfortowo a ja nienawidzę dziadostwa po prostu taki już jestem. Zanim jeszcze się wyprowadziłem od Pana Stasia zakręcił mi kurek i nie pozwolił się normalnie umyć, kiedy się wyprowadzałem bylem już dosyć przepocony pierwsza noc spędziłem na klatce schodowej razem ze swoim kolega ze Schroniska na Wolskiej 172 o nazwie ( Przystań) ma na imię Adam i podobno jest informatykiem, który nie może znaleźć zatrudnienia pojechaliśmy w jego miejsce na ul. Smocza pierwsza noc była dosyć ciężka położyłem się na foli z rozerwanej plastikowej reklamówki z napisem Biblioteka Narodowa starałem się zasnąć, ale nie za bardzo mogłem mimo ze układ klatki był bardzo dobry to i tak człowiek spal pod strachem Boga Czy jakiś lokator nie wyjdzie i nie wypierdoli nas stamtąd, nie spałem pól nocy, ale nie chciałem już jechać znowu do noclegowni na ul. Polska 33 nie wiem, czemu ale wybrałem klatkę. Następnego dnia bylem skonany zmęczony i niewyspany, w ciągu dnia jeździliśmy za jedzeniem na Miodowa i na Żytnia i tak zleciał cały dzien. Wieczór był kolejnym koszmarem, co ze sobą zrobić miałem do wyboru klatkę lub śmierdząca noclegownie z nieciekawym towarzystwem, wybrałem wiec znowu klatkę i znowu stres po kilku nocach na klatce bylem już wypompowany i po za tym jebało potem naprawdę ostro, nie jestem typem człowieka radzącego sobie na ulicy jak menele zresztą, o czym ja mowie śmierdzą jak skunksy ubranie miałem przepocone do granic wytrzymałości włosy przetłuszczone zacząłem się wstydzić chodzić po ulicy i jeździć do „IKEA” W Markach na kawę, ale niestety musiałem to robić, uliczne prysznice i lanie to nie dla mnie zresztą ubranie wymaga porządnego prania starałem się prosić jednego znajomego o wynajęcie mi mieszkania, chociaż na tydzień czasu abym mogli w normalnych ludzkich domowych warunkach się porządnie umyć i wyprać w pralce ubrania nigdy nie brałem odzieży z magazynów to dobre dla lumpów chodziłem na zmianę w tym samym, ale swoim i po części jeszcze kupionym jeszcze przez moja mamę, niestety jak zwykle nikt nie mógł mi pomóc? O powrocie do wynajmowanego mieszkania nie ma raczej już mowy musiałbym spłacić większa cześć zadłużonej sumy a tej nie mam skąd zdobyć zresztą nie jestem pewien czy chciałbym tam wrócić marze o samodzielnym wynajmie tylko ja sam. Polacy, którzy czytali mojego bloga nie wiedza jak wyglądam oprócz mojego ukochanego kwiatuszka Pani Psycholog Mgr. Marleny Ferenc-chomik warto zapamiętać to nazwisko tylko ona jeszcze o mnie myśli i dzwoni zapytać jak się czuje. Myślę że wynajm z młodą dziewczyna byłby dla mnie najlepszym rozwiązaniem właściwie nie jestem już aktywny pod względem seksualnym a wiec była by przy mnie bezpieczna? tak myślę? Wracając do tematu po kilku dniach na klatce przy ul. Smoczej musiałem zdecydować się jednak znów odwiedzić noclegownie na ul. Polskiej 33 teraz wiem ze trzeba było to zrobić kilka dni wcześniej może teraz by tak ode mnie nie Zębalo potem? Ale cóż człowiek ciągle popełnia błędy. Najgorszy jest wstyd przed pięknymi kobietami w tramwajach i autobusach a nie mamy, co narzekać na ładne dziewczyny w naszym ojczystym kraju, szkoda ze, kiedy bylem młodym chłopcem niedane mi było skorzystać z uroków pięknego kobiecego ciała oraz badania jego mapy(śmiech) tylko ze dzisiejsze Polskie kobiety są tak mało uczuciowe jak moja sympatia i pracownik socjalny Stowarzyszenia „Otwarte Drzwi” przy ul. Targowej 82 Pani Mgr. Aleksandra Kupczyk ciągle za nią tęsknie mimo ze nie chce mnie już widzieć ostatniej nocy śniła mi się moja była psycholog ze Stowarzyszenia Monar-Markot na Marywilskiej 44 a Pani Mgr. Iwona Zimecka to była tylko chwila Piękna jak sen a potem dookoła mnie szereg łózek i ponura rzeczywistość, która mnie otacza z tego, co wiem nie pracuje już w Markocie/? chciałem ja odnaleźć, ale nie wiem nawet gdzie? W noclegowni dostałem tydzień pobytu tak jest zawsze dzisiaj mamy 10 kwietnia i moja ostatnia Niedziela pobytu w tym miejscu potem nie wiem, co zrobię? Kiedy jeszcze mieszkałem na wynajmie z moim kolega Darkiem musiałem już zacząć jeździć na miodowa za jedzeniem wtedy poznałem piękna kobietę dziennikarkę nawet nie wiem, z jakiej stacji radiowej pomyślałem ze może wreszcie ktoś mnie wysłucha przeprowadziła wywiad z kilkoma bezdomnymi postanowiłem ja poprosić o pomoc opowiedziałem na szybko o swoim zżyciu i dałem namiar na siebie. Odchodząc z Miodowej byłem w pewnym sensie szczęśliwy ze wreszcie ktoś zechce zrobić program o mojej skromnej osobie to były wtedy już moje ostatnie dni na wynajmie później spotkałem ja już tylko raz przed Świętami Wielkanocnymi właśnie na Miodowej wręczyła mi wtedy mały upominek w postaci małego pysznego zdobionego ciastka, którego zresztą szkoda mi było zjeść, ale tak lubię słodycze ze nie mogłem się powstrzymać. Mijały dni czekałem,  kiedy Blond piękność do mnie zadzwoni i powie ze jej szefowie zgodzą się na zrobienie tego programu o mnie i faktycznie zadzwoniła do mnie raz z numeru stacjonarnego, na który nie mogłem się dodzwonić oczywiście powiedziała ze piec minut sławy mi nie pomoże i tak dalej i tak dalej, po czym znowu straciłem nadzieje a naprawdę to już była chyba ostatnia dziennikarka, w która starałem się uwierzyć dzwoniłem wielokrotnie na ten numer stacjonarny, ale bezskutecznie. W międzyczasie wysyłałem wiadomości E-mail do kilku znanych postaci ze świata mediów miedzy innymi do Pana Wojciecha Cejrowskiego, Tomasza Lisa, Elżbiety Jaworowych, Jolanty Konopki, a nawet do Kuby Wojewódzkiego mimo ze prowadza programy o rożnej tematyce i nie koniecznie związanej z moim problemem to mimo wszystko postanowiłem spróbować prosić ich o pomoc, kiedy byłem już w noclegowni w dzień pojechałem do teatru „KAMIENICA” jestem dosyć uparty chciałem zaczepić jakiegoś aktora i prosić go o pomoc wtedy na schodach pojawił się Pan Emilian Kamiński chciałem z nim porozmawiać niestety zbył mnie twierdząc ze nie ma czasu, mimo ze zostawiłem wiadomość na Portierni nikt nie odezwał się do mnie może tez ma wyjebane na bezdomnych albo nikt nie przekazał mu mojej karteczki z namiarem, choć to może naiwne, ale wszędzie starałem się szukać wyjścia z mojej tragicznej sytuacji niektóre osoby najwyraźniej nie mogą znieść jak osoba niewykształcona i do tego bezdomna pragnie zostać postacią sławną a może kiedyś nawet bogatą, choć mam na to bardzo niewiele czasu moja ostatnia rozmowa z redaktorem programu „UWAGA” była dosyć nie mila potraktował mnie trochę z góry wysłał bym go na tydzień na klatkę schodowa, aby się wyspał może wtedy taki hu..... Zrozumiałby, co to znaczy takie życie. Straciłem zaufanie do tych ludzi, po tym jak poznałem dziennikarkę na Miodowej odezwała się do mnie kolejna i tez twierdziła ze spróbuje mi pomoc zadzwoniła raz dwa i na tym koniec dzisiaj mam ostatnia noc w noclegowni na Polskiej, 33 co będzie jutro nie wiem i bardzo się tego boje jestem już taki zmęczony tym wszystkim ta cala bezdomnością i tym ze nikt nie może a raczej nie chce mi pomoc! Wczoraj pod wieczór nie wytrzymałem postanowiłem się odważyć i zadzwoniłem do Panny Oli Kupczyk ponownie chciałem ja prosić o pomoc, po czym znów wróciły wspomnienia moje uszy znów przez chwile mogły upajać się jej piękna barwa głosu poczułem się jakoś dziwnie nie mogę o niej zapomnieć chyba naprawdę ja kocham? To jak opowieść z Meksykańskiego serialu on biedny niewykształcony do tego bezdomny a ona piękna jak wiosenny kwiat jak letni wiatr rzucający powiew na jej ciemne piękne włosy. Po kilku sekundach rozmowy powiedziała abym zadzwonił w Środę, ale czy na pewno odbierze telefon tego nie jestem pewien. Jeszcze tego samego popołudnia zadzwoniłem do jednej z dziennikarek, która obiecała mi pomoc, powiedziała ze zadzwoni dzisiaj niestety nie zrobiła tego, mam już dość czekania i kolejnych obietnic codzienna strata czasu na jeżdżenie za posiłkiem na Miodowa i Żytnią ciągle patrzenie na te zakazane pijackie mordy pragnę wreszcie przebywać z ludźmi z klasą aby samemu nie stać się takim jak oni. Za chwile jadę do „IKEA” na kawę a potem chyba na klatkę schodowa, bo na skarych nie mam zamiaru iść, do tego syfu i robactwa. 

4 komentarze:

  1. Bardzo się mi podoba jak Pan pisze. Nie jestem prawnikiem ale zdaje się, że zbórki w internecie nie są zbiórkami publicznymi i nie trzeba mieć na nie zgody. Może otworzyłby Pan darmowe konto, a są takie, całkowicie darmowe i zamieścił tu jego numer. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny przykład ewidentnego lenia do kwadratu!!! I to mój rocznik... Całe życie na garnuszku innych. U rodziców - aż do śmierci. Później gdy nie było już wyjścia - tułaczka. ŻADNEJ PRACY SIĘ NIE BOJĘ" - jak to deklarowała "kobieta pracująca" z serialu "Czerdziestolatek". To sobie kolega powinien wziąć do serca! A tak zawsze będzie wyrzucany z kolejnych miejsc za "brak aktywności zawodowej". A te początkowe tłumaczenie się chorobą z faktu kiszenia wiele lat w domu - ŻAŁOSNE i NAIWNE! Człowieku otrząśnij się. Dzisiaj nie ma nic za darmo. Chcąc jakoś żyć musisz podjąć się jakiejś pracy, mieć własne finanse, a nie całe życie pasożytujesz licząc na pomoc innych. Przeliczysz się! I nie mów mi, że trudno znaleźć pracę. Dla chcącego nic trudnego.
    Nigdzie wyżej nie mogłem się doczytać, co pożytecznego w życiu zrobiłeś??? Nawet rodzicom pomóc Ci się nie chciało. Myślałeś, że będą żyli wiecznie? Brak słów. A o programie o Tobie, to od razu zapomnij. Nic ciekawego, dlatego nikt tym się nie zainteresuje. Chyba, że program będzie miał tytuł "śmierdzący leń". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Po latach ponownie tutaj jakoś trafiłem.
    Muszę przyznać, że treść mojego pierwszego wpisu (komentarza) była utrzymana w dość ostrym i krytycznym tonie odnośnie Pana historii. Przyświecał mi jednak cel wywołania w Pana świadomości tzw. efektu wstrząsowo-szokowego, ale w pozytywnym wymiarze. Po prostu liczyłem, że otrząśnie się Pan z życiowego marazmu i znajdzie w końcu swój sposób na życie. Na prawdę do tego wiele nie potrzeba. Wiary w siebie, determinacji i konsekwencji w działaniu. Jednak bez podjęcia odpowiedniej pracy nad sobą może to się okazać niemożliwe.
    Pozdrawiam i szczerze wierzę, że w Pana życiu jest już lepiej niż to miało wówczas miejsce.
    Rówieśnik (ur. 6.01.1977 r.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń