wtorek, 30 października 2018

"List do ukochanej"

Kochana Pani Olu moje życie znowu uległo pewnej zmianie,nie jestem jednak do końca przekonany że wreszcie coś się zmieni na lepsze. Byłem zmuszony odejść z Podkowy Leśnej bowiem zaczął się rok Akademicki i musiałem opuścić wynajmowany pokój. Pewien czas spałem na klatce schodowej,było jeszcze w miarę ciepło i dałem radę nie mając innego wyjścia. Nie wyszło tak jak miało być,jednak wciąż o Pani myślę i trudno mi wyrazić w słowach jak bardzo Panią Kocham i potrzebuję. Nigdy od kiedy się znamy nie miałem odwagi powiedzieć tego w oczy. Codzienne życie bez Pani obecności jest dla mnie trudne do zniesienia,wszystko straciło pewien sens i radość z życia którą miałem dzięki obecności tych pięknych błyszczących ciemnych oczu. Czasami odwiedzam "Otwarte Drzwi" i ciągle czuję tam pewną obecność kiedy tam mieszkałem. Jakaś cząstka Pani chyba tam została. Wspomnienia zawsze budziły we mnie pewien sentyment oraz tęsknotę za przeszłością. Zawsze starałem się wieżyć w Pani dobre intencje,gdyby wreszcie mogła Pani zrozumieć moją Miłość. Poznaliśmy się w złych dla mnie okolicznościach kiedy straciłem wszystko i znalazłem się po drugiej stronie barykady na marginesie społeczeństwa choć tego nie chciałem. Zastanawiałem się co tak naprawdę jest celem w Pani życiu. Myślę że Mateusz jest szczęściarzem mogąc tulić Panią w ramionach, dał bym wszystko aby było mi to dane. Zapewne status materialno-społeczny ma dla Pani ogromne znaczenie wiem że ten człowiek nie jest ubogi ja nie mam tyle szczęścia co on. Chciałbym aby Pani wiedziała że zawsze będę kochał te ciemne błyszczące oczy skrywające pewną tajemniczość której nie znam. Pisałem ten list na lekcji Historii ciągle myśląc o tym że może nadejdzie dzień w którym zrozumie Pani moją Miłość. Pozdrawiam!                                                                       Robert   Kierzniewski😢

niedziela, 1 kwietnia 2018

"Czasem wspominam poranki jaka byłaś dla mnie cudowna                                      Wtedy nie musiałem się bać samotnośći bo wiedziałem że nadejdzie jutro i znów będziesz przy mnie        choć przez chwilę."                                            "Autor"                             Robert Kierzniewski.

sobota, 24 marca 2018

"Mówiłaś mi kiedyś że każdy może straćić klucze.                  Twierdziłaś że wszyscy jesteśmy równi.                         Jak daleka jest jednak droga do Twojego serca że nie zdążyłem rozpalić go przez ostatnie lata."                            "Autor"            Robert.                                Kierzniewski.

wtorek, 20 marca 2018

"Kiedy po raz pierwszy cię zobaczyłem nie przewidziałem że Miłość do ciebie spowoduje kłopoty. Jak samotne zwierzę biegałem za Tobą czekając na twoje spojrzenie. Pogardzając Moją Miłością musiałem odejść jak zbite szczenię pragnące Twojego ciepła."                  "Autor"                                        Robert                                   Kierzniewski

poniedziałek, 12 marca 2018

Od mniej więcej dwóch tygodni a może nawet więcej moja dusza jest znowu samotna. Stało się to co można było przewidzieć już od pewnego czasu. Musiałem opuścić już piąte schronisko w mojej czteroletniej już kadencji bycia człowiekiem bezdomnym. Oficjalnie było to spowodowane brakiem pracy a właściwie jej podjęcia jednak wiem że to nie jedyny powód wydalenia mnie z tamtego miejsca. Miłość czasami bywa powodem nienawiści i tak chyba stało się w moim przypadku. Moja Miłość do Pani Prezes ciążyła na jej duszy nie dając jej świętego spokoju. Miłość osoby bezdomnej godziła w jej ego choć znała mnie od kilku lat wiedząc że nie jestem zwykłym bezdomnym z ławki w Miejskim Parku. Od początku nie mogła znieść moich zalotów patrząc na mnie z pogardą swoim zimnym lecz wciąż pięknym spojrzeniem ciemnych błyszczących oczu. Dzień mojego odejścia ze Schroniska "Brata Alberta" był jak zawsze dla mnie ciężki. Byłem przeziębiony i nie wróżyło to nic dobrego. Z minuty na minutę musiałem się spakować i odejść natychmiast. Kolejne kilka miesięcy przetrwania i moje plany z których nic nie wyszło a miało być tak pięknie i cudownie. Był Poniedziałek a więc co mogłem zrobić jak nie pojechać do słynnej już Noclegowni na Polskiej 33 myśląc ciągle o mojej niespełnione Miłości do kobiety która dzieli wartości mierząc innych swoją miarą. Była zawsze moją małą księżniczką o którą chciałem walczyć pragnąc jej Miłośći. Kiedyś byłem po drugiej stronie nie mając nic wspólnego z bezdomnością widząc ją tylko na filmach o których się szybko zapomina. Moje samotne noce w noclegowni były ciężkie pełne smutku i poczucia porzucenia przez Piękny kwiat na który mogłem patrzeć przez kilka miesięcy. Po kilku nocach poczułem się źle. Jadąc autobusem 108 odpłynąłem na kilka chwil przenosząc się w świat który przypomina sen z którego może nie było sensu się już wybudzać. Nawet nie wiedziałem kiedy straciłem przytomność po kilku chwilach przebudziły mnie jakieś dwie kobiety które może nawet nie wiedziały że jestem człowiekiem bezdomnym. Zadzwoniły jeszcze z Autobusu po pogotowie które przyjechało na Plac Trzech Krzyży towarzysząc mi do przyjazdu lekarzy. Moją szefową nie obchodził już mój los to nie miało dla niej znaczenia. Ważne że odszedłem nie musiała już znosić moich westchnień stała się po raz kolejny wolna od mojego uczucia. Po badaniu pojechałem do szpitala dostając dwie kroplówki które jednak nie postawiły mnie do końca na nogi. Tamtego dnia musiałem jeszcze wrócić do noclegowni na Polską 33. Następnego dnia rano czułem się fatalnie pojechałem na hożą 57 licząc chyba na cud który jednak się zdażył. Dostałem się do Śióstr Zakonnych na Poborzańską. Byłem zmęczony schorowany i załamany tym wszystkim co się stało. U Śióstr doszedłem do siebie biorąc antybiotyki to było jednak miejsce blisko Boga co zupełnie nie było dla mnie. Codzienne modlitwy męczyły mnie zamiast pomagać nie czułem się wcale lepiej pod względem psychicznym. Oczywiście nie ma co ukrywać Siostry uratowały moje cztery litery jednak ja myślałem ciągle o niej. Antybiotyki pomogły, po około dwóch tygodniach musiałem opuścić siostry ale już zdrowy fizycznie. Tego dnia ponownie udałem się do noclegowni aby spędzić kolejną noc. Myślę że to nie Miłość mojej szefowej do jej księcia przeszkadzało mi posiąść jej serce. Poznałem ją będąc już po drugiej stronie. Bezdomny niewykształcony i do tego bankrut finansowy. A on? Niczym królewicz w Białym rumaku z pozycją społeczną. Myślę że nie muszę więcej dodawać. Przypomina mi się pewien odcinek amerykańskiego serialu z przed lat jakim był "Strażnik Teksasu" Partner "Cordela Walkera" Czarnoskóry "Jimmy Trivette" Opowiedział Cordelowi pewną Historię. Pewnego razu kiedy nie był jeszcze policjantem został zatrzymany przez patrol Policji który potraktował go z góry widząc jego kolor skóry. Na komisariacie został jednak rozpoznany przez jednego z oficerów Policji który rozpoznał w nim byłą już gwiazdę futbolu. I nagle nie był już czarnuchem który przekroczył prędkość na autostradzie. W oczach Policjantów na powrót stał się gwiazdą którą prosili o autografy. Może i ja w oczach mojej małej księżniczki jestem tylko białym czarnuchem nie godnym jej miłości z powodu mojej sytuacji oraz pozycji społecznej. Na to pytanie nie znam odpowiedzi i może nigdy jej nie poznam. Jednak moje uczucie do niej być może nigdy nie wygaśnie kiedyś będąc już sędziwą Panią może będzie w stanie to zrozumieć że pogardziła prawdziwą Miłością.                                     The End.                           

poniedziałek, 5 lutego 2018

Od mojego ostatniego wpisu wiele minęło,i wiele się zmieniło. Moja Księżniczka postanowiła odejść z obecnego dotychczas stanowiska pracy. Nie będę ukrywał że jest mi znowu źle z tego powodu ponieważ nie wiem czy będę mógł podążyć za nią aby dalej spełniać swoje marzenia u jej boku. Niezależnie od tego co o mnie myśli to moja Miłość od ponad trzech lat. Nie mogę nic na to poradzić. Każdy dzień bez obecności jej błyszczących oczu jest pusty i trudny do zniesienia. W moim codziennym życiu niewiele się zmienia.